Niejednokrotnie pisałam o Wrzeszczu, jednej z moich ulubionych dzielnic Gdańska. Jego stara część pełna krętych uliczek z nadgryzionymi zębem czasu kamienicami, z lasem wślizgującym się w krajobraz miejski, z
opuszczoną kamienicą, dworkiem Święty Zdrój czy ażurowym
Forsthausem, kryje w sobie oczywiste, niepodważalne piękno. Tajemniczy mur z czerwonej cegły, kamienica z finezyjną werandą czy
ozdobne gzymsy są po prostu ładne. Inaczej jest z ?nowoczesną? częścią dzielnicy, straszącą prl-owskimi molochami, brudnym dworcem z zegarem, który nie działa już chyba dekadę i barami bujającymi wonią przypalonego oleju. Brzydkie, brzydkie, brzyyyyyyydkieeee!
Ale granica między pięknem a brzydotą nie zawsze jest tak oczywista. Myślę, że z nagromadzenia brzydoty może powstać skrawek piękna, trzeba je tylko odgrzebać. Bywa, że coś jest tak brzydkie, że aż staje się piękne – czy nie widzieliście nigdy pięknej brzydoty? Ja widziałam.
Przejdźmy do konkretów: będzie o pięknej brzydocie. Ukrytej pod warstwami brudu bomby kolorów i faktur, ciepłych snopów światła rozświetlających mroczne zakamarki. Znalazłam to wszystko w wilgotnym dworcowym przejściu podziemnym we Wrzeszczu.
Dworzec SKM-Wrzeszcz zaprasza!
A więc dzisiaj chcę Wam pokazać mniej oczywiste skrawki Wrzeszcza, ale
podobnie jak podczas ostatniej wędrówki, z ciastkiem w dłoni. Ciastko jest mocno maślane, bardzo delikatne, rozpływające się w ustach i zarówno jego uroda, jak i smak są niepodważalne.
BRETOŃSKIE CIASTECZKA MAŚLANE
” 5 żółtek
250 g mąki
175 g cukru pudru
200 g solonego masła (można dać zwykłe masło i posolić dużą szczyptą soli
żółtka)
żółtko + 1 łyżka mleka do posmarowania ciastek
cukier drobny kryształ do posypania ciastek
Rozgrzać piekranik do 180C.
Wyłożyć blachę papierem do pieczenia.
Mąkę przesiać do miski,wlać żółtka, dodać cukier i masło i wyrobic palcami na
gładka masę.
Z ciasta uformować niezbyt gruby wałek, owinąć go folią alu.
Schłodzić.
Schłodzone ciasto kroić w plastry, smarować żółtkiem wymieszanym z mlekiem,
posypać cukrem kryształem.
Piec tak długo, aż każde ciastko przyrumieni się na złoto. Najlepszym
rozwiązaniem jest wyjmowanie ciastek stopniowo, w miarę przyrumieniania” (trwa to ok. 15 minut)”.
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z Galerii Potraw, spisałam go dawno temu od
Miszam, której cudne zdjęcie na długo pozostało mi w pamięci.
Ciasteczka stanowią udaną parę z pavlovą, bo pozwalają na zutylizowanie dużej ilości żółtek pozostałych po pieczeniu bezy.
2. Ciastka są MOCNO maślane. Delikatne, kruche i rozpływające się w ustach. Pamiętajcie, że podczas pieczenia dosyć się rozlewają, należy więc pokroić je na con. 2 cm kawałki i ułożyć w sporych odstępach – tylko to gwarantuje otrzymanie ładnego kształtu.
3. Z podanej porcji wychodzą 2 blachy ciastek. Ja robię ciasto z całej porcji, a potem mrożę 1/2 surowego wałeczka. W związku z tym, kiedy tylko najdzie mnie ochota na maślany kąsek bez brudzenia kuchni, rozmrażam wałek, kroję go w plastry i piekę. Czasem ? zgodnie z zaleceniami ? smaruję go żółtkiem, bo wtedy ładniej wygląda.
Ojej, dokładnie tak jest jak piszesz- czasami rzeczy są tak brzydkie, że aż piękne.A te zdjęcia są jak obrazy, a to ostatnie błękitne jak akwarela, piękne:))) Kocham takie klimaty:)))
Dzięki Truskaweczko!
Czasami brzydkie rzeczy potrzebują po prostu dobrej oprawy i są piękne..:)
Aniu! A my Forsthouse odkryliśmy właśnie przechadzając się niedawno w okolicach teatru leśniego. Podzielamy zamiłowanie do mieniącego się tyloma barwami Wrzeszcza 🙂 Pięknie to opisałaś. m&m
Wspaniałości. Masło to chyba mój lubiony składnik, daje niesamowity, słodkawy smak i ten aromat! Z niczym się nie równa.
podziwiam cię za umiejętność dostrzegania piękna w takich miejscach, od roku staram się dostrzec w Łodzi coś więcej niż brud i kurz , ale to naprawdę wymaga dobrego wzroku i mnóstwa ciastek w kieszeni 🙂 na następny spacer zabieram twoje maślane 🙂
Robiłam te ciastka wiele razy i uwielbiam je. A te zdjęcia mają w sobie COŚ. 🙂
właśnie na innym z blogów zastanawiałam się jak to możliwe, ze zapuszczona, odrapana lecz dobrze zaaranżowana łazienka może wywoływać tyle "ochów" i "achów", łącznie ze mną 😉 wg. mnie to dar dostrzec piękno w brzydocie 🙂 niestety tej ostatniej jest zdecydowanie za dużo :/
watek kulinarny: pokazane ciasteczka zwą się tu "galette" istnieje ich grubsza wersja zwana Traou Mad (dobre rzeczy), polecanych na śniadanie. od nich wzięła się nazwa firmy z Pont-Aven, która piecze najpyszniejsze "galettes" i "traou mad" http://www.traoumad.com/fr/
pozdrawiam z Bretanii 🙂
Ten błękit na ścianie! Ale cudny:)
Zapisałam przepis 🙂
Witaj Aniu 🙂
Twojego bloga czytam od dawna i tyleż samo czasu jestem nim bezgranicznie zachwycona. Jest w atmosferze, którą tu tworzysz coś cudownego, coś co sprawia, że gdy zaczynam czytać Twoje posty, przenoszę się do innego miejsca na Ziemi. Do dobrego, miękkiego miejsca, z której nie chcę wracać do rzeczywistości. Uwielbiam czytać, to co piszesz, oglądać Twoje zdjęcia, korzystać z przepisów, które przedstawiasz.
Dziękuję!
Pozdrawiam jesiennie z Krakowa,
zosia
No proszę! Gratuluję, bo zdjęcia faktycznie piękne, a z doświadczenia wiem, że na peronie we Wrzeszczu trudno dopatrzeć się czegoś pięknego:) Pozdrawiam!
Aniu,
mi nigdy nie udaje się zamrozić połowy ciasta. Mój domowy łakomczuch chce wszystko JUŻ i DUŻO 🙂
Lubię takie "odrapańce" i morze przeróżnych kolorów 🙂
miłej niedzieli!
Karola
Dwa twoje ciasteczka, kubek ciepłego mleka i jestem w niebie 😉
Już sama nazwa tych ciasteczek bardzo kusi;),wspaniałe zdjęcia!
O qrcze Aniu! W tym konkretnym przykładzie zdecydowanie mamy różne gusta. 😀 Nie wiem jak dużo musiałabym mieć ze sobą przepysznych ciasteczek maślanych (ewentualnie czegoś mocniejszego do popicia :D), żeby akurat na tym dworcu dostrzec piękno. 😀 Na trzeźwo te ściany są dla mnie niestety tylko obskurne i głośno krzyczące o duuuży lifting.
Ale co do ogólnego pojęcia "tak brzydkie, że aż piękne", to owszem, też tak mam. Nawet często. 🙂
PS. Widziałam. Gratuluję! 🙂
Amazing post and blog.
I will follow!
Ja też jestem wyznawczynią podobnego skanowania rzeczywistości, podoba mi się obiekty Twojego spojrzenia 🙂 i ciasteczka 🙂 P.S. Trzymam kciuki w konkursie gdańskim blogowym! Oddałam głos 🙂 miłej niedzieli 🙂
Dziewczyny, dziękuję za komentarze 🙂
No i za głosy, gratulacje. Zobaczymy, co to będzie…:)
Aniu, dziękuję za przepis. Cudny! Przypomniał mi czasy, kiedy tata przywoził mi takie ciasteczka z Danii w niebiesko-białych puszko-pudełkach. pozdrawiam
Pod wszystkim się podpisuje. Ostatnie błękitne zdjęcie najulubieńsze 🙂
Anulka, podeslij tych ciastek prosze, najlepiej na sobotnie lub niedzilne sniadanie :))) To ciasteczka ideal, wlasnie coz toz za zjawisko: zoltka z ktorymi nei wiadomo co zrobic, a wiesz ze kiedys nei wiedzlalm co robic z bialkami? Sciskam mocno!
PS. Granica miedzy pieknem a brzydota – gdy patrze na te ciasne kadry z bliska to wydaja mi sie piekne, i nie probuje wyobrazac sobie calej odrapanej realnosci dworca, niech pozostanie w myslach pierwsze wrazenie 🙂 Moj Mistrz od fotografii powtarzal, ze "zdjecia maja byc ladne" to zdanei przeszkadza mi czasem, nei potrafilam fotografowac brudu w IL… i moze dobrze?
Dzień dobry !
Zwracam się do Pani z pytaniem, czy przepis na te ciastka może posłużyć jako spód do tarty?
Może, z tym że to dosyć delikatne i mocno maślane ciasto, może się rozwalać.