A w maju lubię:
1. Blog Clary. Obejrzałam już całe archiwum i jestem pod wrażeniem jej metamorfoz i tego, jak na pozór brzydkie przedmioty przeistacza w vintage’owe cudeńka.
2. Piesze wędrówki po okolicy. Dziesięć minut jazdy samochodem od naszego osiedla jest rezerwat przyrody i sieć szlaków turystycznych – zaczynam je przemierzać (również na dwóch kółkach). To niesamowite, że wystarczy mniej niż kwadrans, by znaleźć się w zupełnie innym świecie, w krainie pulsującej zielenią, pachnącej ziemią i drżącej od śpiewu ptaków…
3. Przywozić z wycieczek rowerowych smaczne, tudzież wonne kąski – bukiety bzu, pęk niezapominajek czy naręcze łubinu (oczywiście nie zrywam tego w rezerwacie przyrody!).
4. Młode pokrzywy, z których przygotuję zieloną zupę.
5. Festiwal Kultury Żydowskiej SIMCHA we Wrocławiu, na którym niestety nie mogę się zjawić, bo jest za daleko. Wspieram jednak go na odległość, m. in. poprzez przygotowanie żydowskiej potrawy, która dołączona zostanie do galerii na stronie festiwalu.
A więc dziś prezentuję Wam szakszukę – potrawę, którą po raz pierwszy jadłam u Basi, mimo że sam jej smak był mi znajomy. Bo szakszuka to kuzynka jajecznicy z pomidorami…
SZAKSZUKA (SHAKSHOUKA)
- 1 litrowy słoik pomidorów albo 2 puszki pomidorów pelati
- 4 jajka
- 1 średnia cebula, posiekana
- pół pęczku pietruszki
- sól i pieprz
- 1/2 łyżeczki zmielonego kuminu
- opcjonalnie: kozi twarożek/feta/biały ser bułgarski do posypania
- opcjonalnie: 1 łyżeczka cukru
- 2 łyżki oleju
Na patelni rozgrzewam dwie łyżki oleju i wrzucam na nią cebulę. Gdy cebula się zeszkli, dodaję pomidory, sól, pieprz i kumin. Jeśli pomidory są kwaskowate, dodaję również łyżeczkę cukru. Pomidory duszę ok. 10 minut, aż zmniejszą objętość i lekko się rozpadną (jeżeli się nie rozpadają, pomagam im, rozdrabniając je drewnianą łyżką).
W masie pomidorowej robię 4 wgłębienia i do każdego delikatnie wbijam jajko. Jeżeli dodaję ser, posypuję potrawę jego połową. Przykrywam patelnię i duszę do ścięcia białka (żółtko nie powinno się ściąć). Gdy jajka są gotowe, płaską łyżką (najlepsza jest chyba cedzakowa) przekładam jajka wraz z pomidorami do miseczek, posypuję je resztą sera i posiekaną natką pietruszki. Podaję ze świeżym pieczywem.
Uwagi:
1. Przepis na szakszukę wzięłam od Basi, (Basiu, czy masz ją gdzieś na blogu? nie mogę znaleźć…).
2. Podany przepis wystarcza na 4 porcje śniadaniowe lub 2 obiadowe.
3. Szakszukę można wzbogacać o inne dodatki – pokrojoną w paski paprykę, bakłażana, różne rodzaje serów… Danie jest superłatwe w wykonaniu, a prze-pysz-ne. W tym tygodniu przyrządzałam ją trzykrotnie i jeszcze nie mamy jej dosyć!
maj pełen zieleni. do polubienia na pewno.
Uwiwlbiam maj 🙂 Uwielbiam zieloną, pachnącą świeżością wiosnę:)
Usciski Aniu:*
Wygląda wspaniale!
Cudownie zielono 🙂
Czekam na zupę z pokrzyw (mam nadzieję, że ją pokarzesz). Brzmi intrygująco 🙂
Też lubię przynosić kwiatki majowe ze spacerów 🙂
Jajecznicę z pomidorami uwielbiam – wczoraj miałam na śniadanie, muszę sobie i w takiej wersji zrobić.
Powodzenia w gotowaniu zupy z pokrzyw 🙂
Wygląda pysznie i zdrowo.
Wspaniała zieleń… a ta szakszuka brzmi całkiem fajnie 🙂
No proszę, a u mnie po żydowsku też daleka kuzynka jajecznicy (chociaż raczej tak o tym nie myślałam, dopóki nie przeczytałam u Ciebie). Szakszuki chyba też spróbuję, bo nazwa jest nieodparcie pociągająca. Szkoda mi tylko, że maj się już kończy, jak zwykle za szybko.
Zieleń, zieleń i przestrzeń… Jak ja tęsknię do przestrzeni… Tymczasem przestrzenią moją sala fitness… A Sza… trudna do wymówienia musi smakowita być…!
Ja też wspieram na odległość Festiwal Kultury Żydowskiej we Wrocławiu – bardzo żałuję, że nie mogę tam być, ale trzymam kciuki za to piękne przedsięwzięcie!
Ciekawy przepis. To moje częste spostrzeżenie dotyczące kuchni żydowskiej (szeroko pojętej, bo przecież mieści w sobie tyle różnych wpływów!) – że bardzo wiele jej potraw "jest bardzo znajomych, bo trochę takich, jak dobrze nam znana potrawa X lub Y, tylko… troszkę inna:)) To danie również się do nich kwalifikuje i wyobrażam sobie, że musi być ciekawe w smaku i konsystencji – ja podobnie przyrządzam czasem jajka w duszonym szpinaku. Pozdrawiam!
a ja ogólnie lubię maj:)
Ciekawa jestem tej zielonej zupy z pokrzyw 🙂 A przepis u Basi znajduje się tutaj: http://makagigi.blogspot.com/2010/06/shakshuka.html
mój smak z dzieciństwa – babcia przygotowywała ją latem z ogródkowych pomidorów! prawie o niej zapomniałam, ale teraz już muszę ja przyrządzić jutro na śniadanie. dziękuję Ci za porcję wspomnień na języku!
O, coś nowego. Przekona mnie do jajecznicy 🙂
szakszuka brzmi pysznie, idealan dla koneserów jajecznicy 😉 prawie przegapiłam festiwal, może jeszcze zdążę się zaprzyjaźnić 😉
marzy mi się taka zupa z pokrzyw.. a jest jakaś zupa z kwaitów? no nie wiem, np z róży ?
Uwielbiam maj i tą wiosenną, soczystą zieleń- piękne fotki, a i Szakszuka wygląda obłędnie!
Nieświadomie gotuję (smażę?) szakszukę od lat 🙂 Proste, pyszne. Na letni późny śniadanio-obiad, kiedy, póżno się wstaje i potrzebuje się czegoś sycącego, aromatycznego.
Super przepis!
Zrobię szakszukę według Twojego i Basi pomysłu, keidy tylko wrócę z Mazur. Gdzie jadę już dziś :)))))
Dobrego weekendu Aniu.
Szakszuka była przepyszna – zrobiłam dziś na śniadanie dla Męża i Sis,zamiast sera koziego dodałam mozzarelle bo akurat miałam w lodówce;) pychotka!
Super 🙂 Ja planuję szakszukę na kolejne sobotnie śniadanie 🙂
nie moge wejsc na bloga clary??? podaj prosze raz jeszcze namiary?
dzieki!
http://www.underbaraclaras.com/
🙂
Mam Aniu, alez rok mi to zajelo:
http://makagigi.blogspot.cz/2010/06/shakshuka.html
:))