Minęła noc. Przez te kilka sekund, kiedy trwałam w zawieszeniu między jawą a snem, miałam wrażenie, że zdarzenia minionego dnia były tylko niesmacznym koszmarem, który jak guma balonowa do podeszwy buta, przykleił się do mnie i nie chce się odkleić. Niestety, to nie był sen.Zatem niedzielę też przeżyliśmy trochę jakby po omacku ? bez łez, ale z kamieniem na sercu. Jedynie w kuchni czułam się w miarę dobrze, więc ze słuchawkami na uszach zabrałam się za przyrządzanie zupy dyniowej. Jako że zupa to za mało, by pozbyć się nagromadzonych emocji, zabrałam się za pieczenie szarlotki. Takiej zwykłej-niezwykłej, domowej, z cynamonowymi papierówkami i chrupiącym rumianym wierzchem. Zapachniało domem, zobaczyłam mamcię wyciągającą z piekarnika blachę gorącej szarlotki, z chrupiącą cukrową skorupką na wierzchu, zobaczyłam jak zbiegają się domownicy i niecierpliwie przebierając nogami, czekają, aż szefowa zarządzi krojenie ciasta. Bo musi ostygnąć, bo nie wolno jeść gorącego. I tak zjemy jeszcze ciepłą.Gdy proces pieczenia dobiega końca, jestem trochę spokojniejsza. Szufladka ze wspomnieniami pt. Szarlotka otwiera się zawsze, gdy czuję zapach pieczonych jabłek i kruchego ciasta o maślanym aromacie. To proste skojarzenia: ciepło i słodycz, bezpieczeństwo i spokój, dom i mama, niedzielne popołudnie i ciasto na stole, niezmiennie kojące.
Ciasto, o którym chcę opowiedzieć dzisiaj, także może poszczycić się swoją oddzielną szufladką wspomnień. Znaleźć w niej można obrazek przedstawiający kubeczek w krzywe paski, który służy wyłącznie do robienia kogla-mogla, a który zbezcześciłam już pierwszego dnia pobytu w Pradze, pijąc zeń kawę. Jako że nie mogłam trzymać w tajemnicy takiej profanacji, przyznałam się do mego czynu, który został mi przebaczony (na moją korzyść przemawiał fakt, iż nie wiedziałam o szczególnej funkcji kubeczka). Inne wspomnienie to widok Basi, która w okamgnieniu ukręciła kogel-mogel, po czym rozsmarowała jego cieniutką warstewkę na kruchym orzechowym cieście. Robiła to tak precyzyjnie, że boki masy wyglądały jak przycięte od linijki. U mnie byłyby to pewnie rozlazłe kleksy. Tego wieczora po raz kolejny w swym życiu zjadłam ciepłe ciasto i wcale tego nie żałowałam. Następnego dnia równe kwadraciki mazurka wylądowały na wielkanocnym stole obok waniliowo-cytrusowej paschy.
Jestem pewna, że gdy będę piec to ciasto po raz kolejny, wraz z orzechowo-cytrynowym aromatem zawitają do mojej kuchni słodkie wspomnienia, będące w stanie stłumić niejedno kłucie w sercu.
ORZECHOWY MAZUREK Z KOGLEM-MOGLEM
na ciasto: 120g cukru 120g masła 3 żółtka 120g mielonych orzechów pekan (można zastąpić je włoskimi) 120g mąki skórka otarta z jednej cytryny pół łyżeczki ziarenek mahlabu (opcjonalnie)
polewa: 4 żółtka 150g cukru pudru (w tym 25g cukru z prawdziwa wanilia)
Pekany mielę na półgrubo. Dodaję połowę cukru, mielę na gładko. Ucieram masło z reszta cukru, wcieram żółtka, dodaję mielone pekany z cukrem i dokładnie mieszam. Następnie dodaję mąkę, skórkę z cytryny, machlab i ponownie mieszam. Ciasto rozcieram na dużej blasze (30×40 cm), wygładzam powierzchnię – jest b. kleiste, takie ma być (nie podsypujcie mąki, bo będzie twarde). Piekę w 180 st. C. przez 25 minut.
W tym czasie z żółtek i cukru ucieram kogel-mogel (masa ma być jasna, puszysta i gładka). Po 25 minutach pieczenia wyciągam ciasto z piekarnika, rozsmarowuję delikatnie na wierzchu kogel-mogel i wkładam do piekarnika na kolejne 4-5 minut.
Lekko ostudzony mazurek kroję w kwadraty i podaję.
Uwagi:
1. Inspiracje powyższego przepisu są następujące: góra pochodzi z przepisu na mazurek z kotlet.tv, zaś orzechowy spód powstał na podstawie receptury M. Disslowej na kruchy mazurek migdałowy. Dodatek mahlabu to pomysł Basi, która lubi przemycać egzotyczne nuty w tradycyjnych wypiekach (co mi się bardzo podoba).
Nie czujcie się zwiedzeni nazwą ?mazurek?: to wypiek na co dzień i od święta. Na Wielkanoc możecie ozdobić go np. wianuszkiem z płatków migdałowych (choć my z Basią pozostałyśmy przy ascetycznym wyglądzie ciasta).
2. To ciasto może się Wam wydać za proste, zbyt prymitywne, ale zapewniam, ze to tylko pierwsze wrażenie. Niejednokrotnie powtarzam, że w prostocie tkwi siła i naprawdę, nie trzeba piec pięciowarstwowych ciast przekładanych wielosmakowymi masami, by dać podniebieniu pełnię szczęścia. 3-4 nuty smakowe, jeśli je odpowiednio połączyć, zagrają nam na języku najpiękniejszą melodię świata!
Ale do rzeczy: wgryzając się w kawałek mazurka, najpierw czujemy pod zębami chrupnięcie kremowej waniliowej skorupki, jaka wytworzyła się po zapieczeniu kogla-mogla. Skorupka jest słodka i delikatna, smakuje dokładnie tak, jak góra w ciasteczkach zwanych Słoneczka (czy ktoś je zna?). Dalej mamy kruchutki spód z orzechów pekan, wzbogacony o skórkę cytrynową, która nadaje ciastu cytrusową świeżość. To jeden z najpyszniejszych mazurków, jakie jadłam.
3. Gdy spoglądałam, jak Basia uciera masło i rozsmarowuje na blasze miękką masę nie wierzyłam, że może wyjść z tego tak k r u c h e ciasto! Ale właśnie tak się stało. Spód jest tak idealny, że wg mnie doskonale sprawdzi się jako oddzielny wypiek ? widzę go w formie okrągłych ciasteczek, ewentualnie polanych roztopioną czekoladą.
4. Na koniec dodam, że główną wykonawczynią tego mazurka była Basia, ja działałam bardziej w roli podkuchennego i konsultanta, zaś nad nami unosił się duch M. Disslowej, która dbała o to, aby wszystko wyszło tak, jak należy (i pewnie to ona przypomniała mi, że pieczony czosnek, który miał wylądować w pasztecie z soczewicy – który od kilkunastu sekund jest w piekarniku – leży nadal na kuchennym stole).
5. Basia też pisze o tym mazurku – o, tutaj.
Pięknie to wszystko opisałaś…
A ciacho mnie urzekło, cudne!
Że Basia rozsmarowała precyzyjnie, wierzę 🙂 Kusicie, dziewczyny, a ja nie-koglo-moglowa…
Wygląda niesamowicie. Czysto jakoś tak.
Piękne to zdjęcie okna, i to światło.
Bardzo kuszący ten mazurek :)A połączenie z koglem niezmiernie mi się podoba. Kiedy byłam mała uwielbiałam kogel-mogel, ale zawsze jadłam go po kryjomu bo mój starszy brat straszył mnie, że jak coś mi się stanie od zjedzenia surowych żółtek to rodzice będą źli 😉
Właśnie wracam od Burusi :))
Kogiel – mogiel to jedno, ale zdjęcia… achhhh!
ściskam
Jakie to jednak uspokajające, że dobre jedzenie niezawodnie pokrzepia i ciało, i ducha. 🙂
Ania, wiesz ja nie potrafie pisac o smutku, wszedzie szukam radosci, usmiech, ale zaduma czasem potrzebna, tyle ze nawet o niej nie potrafie… A ladnie napisalas!
Ogromnie mi milo i wiesz zawstydzona jestem troche tylm rownym rozsmarowaniem polwy, ale taka jestem, perfekscjonistka 🙂 Ciesze sie, ze trafilam do przegrodki ze wspomniemi. O mazurku napisalas tak pieknie, ze brak mi slow…
Sciskam Was mocno :**
Kiedy otworzyłam i zobaczyłam pierwsze zdjęcie, to się cofnęłam w czasie o 4 lata. Bo mam identyczne niemal zdjęcie wtedy zrobione, z papierową torbą na stoliczku:)
Szarlotka rzeczywiście koi wszelkie smutki, ale ten mazurek Aniuuu… ten mazurek budzi moje pożądanie;)
Ania, czarnego tla zdjec to naprawde bym sie nie spodziewala, a bardziej mu sluza niz biale tlo…
Duch Disslowej – a wiesz my chyba sie na dobre zaprzyjaznilysmy dzieki Niej, nie?
Usciski!
Aniu, właśnie widziałam Wasz mazurek u Basi – pięknie Wam wyszedł! I jak fajnie popatrzeć na tak różne zdjęcia tej samej potrawy 🙂
Pięknie piszesz, jak zawsze, ja chyba nie umiem tak refleksyjnie, ale dobrze, że są miejsca, gdzie można znaleźć mądre, odpowiednie słowa, takie jak te..
Pozdrawiam ciepło :)))
już pisałam u Basi, że ten mazurek mnie pociąga, bardzo bardzo
kiedyś nie lubiłam kogla, teraz nie próbowałam, ale kojarzę smak i chyba poproszę mamę by mi zrobiła jak przyjedzie 🙂
Jak dobrze jest miec takie smaki z dziecinstwa, do ktorych mozna powracac i ktore przynosza ze soba spokoj i bezpieczenstwo…
Kogiel mogiel zawsze lubilam jako dziecko, teraz juz nie jadam zoltek w wersji surowej. Na taki mazurek mialalbym wieka ochote. Wyglada slicznie.
Pozdrawiam cieplutko.
Bardzo pyszny pomysł. Kilka kawałków mazurka poproszę na kilka razy.
Od niedawna mam swoją Disslową. Niestety reprint ale z dwojga złego (nie mieć czy korzystać z reprintu) wybieram korzystanie.
Już niedługo mi będzie służyć chociaż najchętniej spakowałbym ze sobą wszystkie książki. Tak bardzo nie lubię się z nimi rozstawać.
pozdrowienia ciepłe Aniu
Czułam się podobnie.. właściwie to nadal się tak czuje, nie wiadomo jak się zachować, jest smutek.. i żal.. zamieszanie.. Ja się zamknęłam w pracowni z szyłam, w tle tv i relacje na żywo.. mimo że człowiek chce uciec, to nie może..
Wiesz Aniu, to cała prawda, że w kuchni można odzyskać spokój ducha, a w dodatku gdy jeszcze wspomina się inne, tak smakowite kuchenne działania … piszesz jak zwykle niezwykle o zwykłych i niezwykłych rzeczach, tak dobrze Cię czytać 🙂
… i podglądać tego niezwykłego mazurka – ślinka leci 🙂
Ściskam :*
Przepis na orzechowy mazurek został wypróbowany i wyszedł wspaniale. Troszkę tylko proporcje zostały zmienione mianowicie nie 120g cukru tylko 130g i 125g mąki. Reszta bez zmian 🙂
zapach ciasta jest dobry na wszystko 🙂
Przepyszny mazurek Aniu. Ja też robiłam orzechowy, nawet ciut podobny.
Pozdrawiam!:)
ładnie powiedziane, też chciałam coś napisać, ale nie potrafię… zgadzam się z większością głosów w blogowym światku durszlakowym, aczkolwiek pojawiło się kilka dla mnie zaskakująco nieprzyjemnych…
przyszłam sobie od Basi, i powiem Ci że koniecznie muszę taki zrobić, strasznie mi się podoba pomysł zapieczonego kogla-mogla, widziałam też ten właśnie sposób u Paulinki, a także Liski.
Orzechowy mazurek z koglem moglem był pyszny!:D
Też robiłam:D
Aniu, już pisałam u Baski, że bardzo mi się podoba i juz wkrótce przekonam się jak smakuje 🙂
Po omacku. Dziwnie…
Ale najważniejsze, że miło spędziłyście świąteczny czas.
Praga… Uwielbiam to miasto.
Ma klimat.
Pozdrawiam! 🙂
oj bym zjadła… Zwłaszcza że siedzę na niezbyt interesującym wykładzie a słodyczy nie jadłam chyba dwa dni. … A ja uwielbiam słodycze
Już skopiowałam i wydrukowałam, na pewno bedę chciała to "cudo" upiec 🙂
Aniu poświąteczne podziękowania, bo choć mazurek w pierwszym momencie bardzo mnie zawiódł, to … po 1 dniu był już taki sobie, … po drugim nabrał wyrazu, a na trzeci – całkiem mi smakował 🙂 Miałam "zagwozdkę" z samym ciastem – według mnie konsystencja była zbyt kleista, podsypałam mąki. Natomiast kogiel-mogiel mój kochany KA utarł cudnie. Na koniec mazurek ozdobiłam porzeczkowym napisem.
Patko, to ciasto jest kleiste podczas rozsmarowywania, nawet bardzo. Myślę,że jeśli podsypałaś mąki, ono mogło zrobić się zbytnio twarde (a jest naprawdę kruche) i pewnie dopiero po 3 dniach zmiękło? Spróbuj jeszcze keidyś zrobić je wg przepisu, bez podsypywania. Możesz tez dodać zimne masło, jak do kruchego (posiekać),wtedy ciasto się dobrze rozsmaruje.
Ok – Aniu tej uwagi o konsystencji ciasta bardzo mi brakowało, KA cudnie uciera zimne masło więc nigdy nie mam z tym problemu 🙂 Dziękuję za odpowiedz.