Jeszcze kilka dni temu, gdy slonce cudnie prażylo, wyciągalam leżak i- popijając wodę z cytryną- nadrabialam zaleglości ksiązkowe ( „Lala” J. Dehnela, „Los utracony” I. Kertesza, opowiadania J. Iwaszkiewicza). A gdy poczulam glód, jadlam owoce- brzoskwinie, arbuzy, maliny prosto z krzaczka, jagody, slowem wszystko, co soczyste i orzeźwiające.
Dziś siedzę w moim zielonym pokoju w rodzinnym domu, przy kawie beżowej, w towarzystwie ksiązek i jedyne, co mogę zrobić, to powspominać to idealne polączenie, jakim jest slonce i kęs arbuza z odrobiną miętowego cukru.
Mój pierwszy post dotyczyl ananasa w cukrze miętowym, w przepisie nie zmienilo się nic prócz owocu :
Arbuz w miętowym cukrze
Cudne i smakowite zdjęcia 🙂
Nadal w rozjazdach?