Tydzień na Sycylii – co jeść na Sycylii?

Cannoli

Tydzień na Sycylii to chyba moje najpiękniejsze wakacje w życiu. Może dlatego, że po raz pierwszy bez dzieci, a więc bez kierowania się szklakiem placów zabaw i bolących nóżek. Może dlatego, że jak nigdy dotąd, potrzebowałam słońca i ucieczki od zgniłej polskiej szarości końca roku. Może dlatego, że Sycylia okazała się być piękna i bezpretensjonalna, pełna wspaniałego jedzenia, oszałamiających widoków i – to dziwne, ale tak to czułam – prowizorki, która nadawała temu pięknu elementu swojskości.

Spędziliśmy tu siedem dni, z czego sześć noclegów w na północy, w Castellammare del Golfo, uroczej nadmorskiej miejscowości. Poza sezonem Castellammare zastyga i pojawiają się tu wyłącznie swojacy, co bardzo mi odpowiadało. Gdy wyczułam rytm sjesty i życia miasteczka (od 13.30 do 16:00 wszystko zamknięte!), zaczęłam czuć się tu jak u siebie. Zadziwiające, jak łatwo można przyzwyczaić się do widoku morza z okna, do jego wieczornego szumu i granatów zwisających z drzew.

Ale przejdźmy do najważniejszej części wakacji: co jeść na Sycylii?

Rogalik z kremem pistacjowym

O poranku – co do cappuccino?

Zacznę od początku. Dzień rozpoczynałam od kawy na tarasie z widokiem na morze. Potem spacer do centrum Castellammare na poranne cappuccino (1,5 euro) i cannolo (2 euro) –  ja, arancini – Tomek. Cannoli to słodkie rożki z ciasta przypominającego trochę nasze faworki, ale grubszego, wypełnionego słodkim kremem na bazie ricotty. Przed Sycylią próbowałam ich kilka razy, ale nie zrobiły na mnie wrażenia, tutaj smakowały obłędnie!

Arancini to chyba najpopularniejszy sycylijski fast food. Te kulki ryżowe z dziesiątkami odmian nadzienia (grzybowe, z mozarellą, prosciutto, łososiem, bakłażanem, z ragu, czyli tutejszym gulaszem, te ostatnie bardzo popularne; próbowałam nawet słodkiej odmiany, z pastą pistacjową, obtoczonych w cukrze). Po przebiciu się przez chrupiącą panierkę, wgryzamy się w kleisty ryż i wyraziste nadzienie.

Arancini to pyszne, sycące i tanie danie (w naszej miejscowości kosztowało 2 euro), które jest tu tak popularne, jak u nas kanapki na śniadanie. Podczas porannej kawy obserwowaliśmy mieszkańców Castellammare, wpadających na ryżową kulkę. Najczęściej jedli je na stojąco, podane w serwetce. W naszym ulubionym miejscu, Pasticceria 2000 (adres na dole), kelner przynosił nam gorące arancini prosto z kuchni, która mieściła się na zapleczu.

Arancini forever!

Gdy ostatniego dnia pojechaliśmy do Cefalu, przez jedną magiczną chwilę poczuliśmy się jak wyspiarze, gdy zobaczyliśmy, jak turystka je arancini nożem i widelcem, zaserwowane na wielkim talerzu. No kto to widział!

Czasem zamiast porannego cannolo zjadałam do cappucino cassatelle. To pyszny (jak wszystko na Sycylii) smażony pierożek nadziewany słodką ricottą z kawałkami czekolady. Co ciekawe, cassatelle to lokalny przysmak powstały właśnie w Castellammare del Golfo! Odkryłam go zupełnie przypadkiem, przeglądając naszą lokalizację na Instagramie.

Cassatelle w Castellamare del Golfo

W weekend otworzyły się lokale znajdujące się nad samym morzem, więc nasze poranne cappuccino piliśmy z nadmorskim wiatrem w uszach. Do kawy wybierałam cornetto al pistacchio, czyli rogalika z kremem pistacjowym (wyobraźcie sobie nutellę z pistacji – tak to właśnie smakuje). Gdyby powiedzieć Włochowi, że cornetto to taki croissant, to chyba by się obraził. Według mnie włoskie rogaliki smakują lepiej niż croissanty, wydają mi się lżejsze, mniej się listkują.

Jedzenie w terenie

Po śniadaniu ruszaliśmy w drogę, zwiedzać Sycylię. Jedliśmy w lokalnych miejscówkach (moje kryterium wyboru miejsca: im brzydsze, tym lepiej, koniecznie musi mieć ceraty na stole i im więcej swojaków w środku, tym lepiej). Nie robiłam żadnego uprzedniego reaserchu, nie badałam miejscówek, nie czytałam opinii w internecie i było mi z tym cudownie. Ale trzeba przyznać, że chyba tylko na Sycylii można sobie pozwolić na degustację w ciemno, bo doskonale pamiętam kulinarne wpadki z Rzymu czy Toskanii. Czasem zaopatrywaliśmy się w garmaż z naszego marketu w Castellammare, Deco. Wiem, wiem jak to brzmi, ale wierzcie mi, że włoski garmaż to zupełnie inne półka niż nasz polski, z zimnym kotletem na przedzie.

To w Deco kupiłam najlepszą caponatę w życiu, a sałatka z owoców morza marynowanych w soku z cytryny, z selerem naciowym smakowała nawet mi (nie przepadam za takimi klimatami). W sycylijskim garmażu (i nie tylko tam) króluje caponata, czyli w skrócie „gulasz” bakłażanowy i w ogóle bakłażan w różnych wcieleniach. Ile miejsc, tyle wersji caponaty, dla mnie, wychowanej na przepisie na caponatę z „Włoskiej wyprawy  Jamiego Olivera”, zaskoczeniem był dodatek selera naciowego i  mocno octowa nuta tej marketowej.

Trattoria La Buona Forchetta

Będąc przy bakłażanie, nie mogę pominąć słynnej pasta alla norma, czyli makaronu z pysznym sosem na bazie bakłażana i pomidorów, tutaj posypywanego słoną, twardą ricottą. Robiłam go niejednokrotnie w domu, a w Castellammare del Golfo spróbowałam oryginału. Busiate – charakterystyczny dla Sycylii rodzaj makaronu – to takie poskręcane wstążki. I w trattori La Buona Forchetta,wspaniałym, bezpretensjonalnym lokalu położonym trochę na uboczu głównych ulic Castellammare (adres poniżej), spróbowałam właśnie busiate alla norma. W wielu miejscach serwuje się właśnie ten rodzaj makaronu, bez problemu można go też kupić w marketach.

Wyżerka w Palermo

Co jeszcze jeść na Sycylii? Z pewnością ryby i owoce morza. Na targu Ballaro w Palermo przeżyliśmy ucztę życia, próbując smażonych kalmarów, ośmiorniczek, sardynek i pulpetów rybnych. Skropione sokiem z cytryny, popite lokalnym piwem, smakowały wspaniale i nie nadwyrężyły bardzo naszych portfeli (5 euro za talerzyk). Bez problemu traficie na to stanowisko, bo gotujący na nim Mateo (?) głośno zachęca do degustacji. Na odważnych czekają gotowane ośmiornice, skropione sokiem z cytryny i oliwą.

W Palermo spróbowałam też kultowej brioszki z lodami. To rzecz, którą zobaczyłam kiedyś w jednej z książek Nigelli Lawson i od tamtego czasu chciałam się przekonać, jak smakuje. Cóż, wolę brioszkę z masłem, a loda w wafelku! Ale jeśli już mówimy o lodach, to na Sycylii warto zjeść lody pistacjowe, smakują tu obłędnie. Co ciekawe, w naszym Castellammare do Golfo wszystkie lodziarnie były zamknięte i dopiero w Palermo udało mi się zjeść pierwsze lody.

Lody pistacjowe! I brioszka z lodami z Palermo

Będąc w Trapani, zaopatrzyłam się w słoiczki pesto trapanese, czyli pesto na bazie migdałów, pomidorów i bazylii. Przygotowywałam je kiedyś z przepisu Jamiego Olivera, a kilkanaście lat później znalazłam się miejscowości, z której pesto pochodzi, how cool is that? Co jeść na Sycylii?

Uczta w Trapani

W Trapani udało mi się spróbować kolejnego sycylijskiego klasyka, którym jest scaccia. O tym warstwowym placku przekładanym sosem pomidorowym po raz pierwszy przeczytałam u Alicji (klik), ale w castellammarskich miejscówkach nie mogłam na nie trafić. Scacchi spróbowałam w malutkim barze na skraju portu w Trapani. Zjadana nad brzegiem morza smakowało wspaniale!

Od lewej: surowe panelle, smażone panelle

Również w Trapani, w przyportowej knajpce Braciami&Braciami by Stefano spróbowałam kolejnych sycylijskich klasyków: panelle i pane con la milza, czyli bułki ze śledzioną. Zacznijmy od tych pierwszych. To smażone poduszeczki z ciecierzycy, pyszna przekąska. Często ładuje się je do bułki, ale dla mnie to już za dużo, lepiej smakują podjadane jak frytki.

Pane con la milza

Druga rzecz, pane con la milza czyli bułka ze śledzioną. Serwuje się ją w dwóch wersjach: skropioną sokiem z cytryny albo posypaną twardą, słoną ricottą. Spróbowaliśmy tej pierwszej wersji. Gdy Stefano, właściciel baru, w którym ucztowaliśmy, przyniósł bułę, wyrwało mi się: „ale śmierdzi!”, czym zraziłam Tomka do degustacji. Był to smrodek podrobów, coś między wątróbką a flakami, konsystencja zbliżona do wątróbki, ale wystające koronkowe fragmenty śledziony przypominały flaki. Zrobiłam dwa kęsy i wystarczy mi tego na całe życie, zdecydowanie wolę bezmięsne specjały Sycylii.

Pizza w Katanii

Last but not least – pizza. Spróbowaliśmy jej dopiero ostatniego dnia na Sycylii, w Katanii. Tuż obok naszego hotelu stała ogromna kolejka katańczyków do pizzerii, na wynosy i do lokalu. Nie wahając się ani chwili, zamówiliśmy dwie pizze (dostępne w jednym dużym rozmiarze) na wynos. Odstaliśmy kwadrans przy okienku do wynosów zanim odkryliśmy, że zamówienia na pizzę robi się w środku lokalu, który znajduje się za rogiem. Moja pizza z bakłażanem –  a jakże!- była przepyszna. Na pizzerię Al Vicolo Pizza&Vino traficie bez trudu, bo kolejka do lokalu jest widoczna z daleka.

Koniec roku to na Sycylii czas pomarańczy. Na targowiskach obłędne cytrusy kosztowały 1-1,5 euro za kg, więc codziennie kupowałam kilka słodkich, pachnących sycylijskim słońcem sztuk. Do tego garść sycylijskich pistacji i jestem w niebie…

O dziwo, na sycylijskim wikcie utyłam raptem kilogram. Może to dzięki codziennym dystansom pokonywanym pieszo.

Acha! Wszystko zapijaliśmy marketowym białym winem z Sycylii. Koszt 3 euro! Co jeść na Sycylii?

Scaccia w środku

Na moim instagramie – klik – w zapisanych relacjach znajdziecie filmy z Sycylii.

Adresy – co jeść na Sycylii?

  1. BAR 2000, via Segesta n 32, Castellammare del Golfo
  2. Trattoria La Buona Forchetta, via Marconi, 121 Castellammare del Golfo
  3. Mercato di Ballaro, via Ballaro 1, Palermo
  4. Braciami&Braciami by Stefano, via C. Colombo, 22/24 Trapani.
  5. Al Vicolo Pizza&Vino, via del Colosseo 5/7, Catania.Co jeść na Sycylii?

8 komentarzy

  • Julka
    2 lata temu

    Piękny i smaczny wpis:) Przypomniałaś mi arancini jedzone na schodach w Cefalu z widokiem na morze i obłędne cannoli posypane pistacjami też w Cefalu:)

    • Ania Włodarczyk
      2 lata temu

      Dziękuję! Wspomnienia kulinarne chyba najmocniej wchodzą w głowę.

  • Joanna
    2 lata temu

    Brzmi to przepysznie! A że jeszcze bez dzieci… bajka!

    • Ania Włodarczyk
      2 lata temu

      :)))

    • danka
      2 lata temu

      Rozwala mnie to, ze w ojczyznie kawy można kupić capuccino za 1,5eur podczas gdy w polskich sieciowkach i nie tylko mikroskopijna mdla lura kosztuje min 13zl. Teraz pewnie z 15. Dlaczego w Polsce kawa jest traktowana jako jakiś luksus, za który trzeba zedrzeć z klienta pieniądze. I żeby chociaż smaczna była.

      • Ania Włodarczyk
        2 lata temu

        Też mnie to zadziwia…

  • Joanna
    2 lata temu

    Sycylię zwiedzaliśmy z mężem 19 lat temu….było cudownie…czy możesz polecić nocleg w Castellammare del Golfo?
    Serdecznie pozdrawiam,
    Joanna

    • Ania Włodarczyk
      2 lata temu

      My spaliśmy w Blunda Holiday House, na Bookingu znaleźlismy nocleg 🙂 Ale warunki dość spartańskie.

Zostaw komentarz