Dzisiaj opowiem Wam o moim drugim projekcie z TK Maxx, w którym wzięłam udział. Tym razem zostałam zaproszona do wystylizowania stołu zgodnie z moim gustem i pomysłami. Początkowo zastanawiałam się, w którym kierunku pójść, bo mnogość pięknych produktów w sklepie sprawiła, że miałam wiele pomysłów. Ale ostatecznie postawiłam na to, co – obok klimatów retro – lubię najbardziej: prostotę i naturalność. I tym kluczem kierowałam się podczas zakupów w sklepie.
Na zakupy w TK Maxx najlepiej mieć własną strategię, bo to sklep, w którym nie ma magazynów, gdzie przechowuje się dodatkowe sztuki danego produktu. Z tego względu wszystko, co w nim się znajduje, jest unikatowe, często to pojedyncze sztuki markowych kolekcji, które w jednej chwili mogą zniknąć. Dostawy do sklepu są kilka razy w tygodniu, więc gama produktów jest naprawdę ogromna. W TK Maxx pod jednym dachem znajdują się ubrania, akcesoria, kosmetyki, produkty dla dzieci, dodatki dla domu i produkty kulinarne z całego świata – uwielbiam tę zmienność i różnorodność. Mój ulubiony dział to akcesoria do domu, ale ostatnio chętnie zaglądam też do kosmetyków, gdzie poluję na ukochane maseczki w płachcie. I nie mogę nie wspomnieć o dziale, który w gdańskim sklepie istnieje od jakiegoś czasu: produktów kulinarnych! Można tu wyłowić takie cudeńka, jak sól truflowa, konfitura różana, wspaniałe herbaty i gorącą czekoladę na zimne dni. Każda wizyta w TK Maxx to nowa przygoda i kolejne odkrycia świetnych rzeczy.
Mój rytuał wizyt w TK Maxx jest taki: pierwsze kroki zawsze kieruję do działu z akcesoriami domowymi. Zanim jednak dotrę do talerzy czy foremek do pieczenia (to tutaj upolowałam kiedyś za grosze moją perełkę – foremkę do magdalenek), ruszam w kierunku książek. Nie każdy wie, że w TK Maxx można trafić na ciekawe anglojęzyczne tytuły kulinarne w cenach do 60% niższych od regularnych cen sprzedaży w Polsce i na świecie. W mojej bibliotece jest już kilkanaście książek kulinarnych rodem z TK Maxx, w tym moje ulubione książki z przepisami gwiazd z BBC.
Po książkach odwiedzam regał z produktami spożywczymi, a potem kieruję się „na skorupy”, bo wybór talerzy czy miseczek przyprawia o zawrót głowy. Kiedy nie mam czasu na większe zakupy, od razu ruszam do artykułów domowych i moje łowy ograniczam do tego działu. Podczas ostatniej wizyty moją uwagę przykuły cudowne szare talerze z ceramiki hiszpańskiej i zamiast od razu je kupić, odłożyłam „do przemyślenia”. Dwa dni później nie było już całego kompletu, a jedynie trzy sztuki, które od razu wrzuciłam do koszyka, by nikt mi ich nie zgarnął sprzed nosa.
I te talerze stanowiły podstawę mojego pomysłu na stylizację stołu: miało być naturalnie, prosto, bez przeładowania. W moich ulubionych kolorach – szarości z nutami niebieskiego, no i oczywiście z morskimi akcentami! Talerze idealnie skomponowały się z szarymi miskami, a potem wyłowiłam w tekstyliach serwetki przypominające w strukturze jeans. Na stole rozłożyłam mój ulubiony lniany obrus, a pomiędzy talerzami szklane świeczniki-lampiony. Do tego trochę zieleni w postaci gałązek rozmarynu przewiązanych sznurkiem, które ozdobiły sztućce, duże muszle na każdym naczyniu i naturalna misa w pastelowych kolorach.
Oto moje wskazówki, jak fajnie udekorować stół:
- Różnorodność, ale w jednym stylu: mówię „nie” jednolitym zestawom stołowym, gdzie każda filiżanka, talerz, waza, miseczka pochodzą z jednego kompletu. To jest nudne i bezosobowe. Lubię mieszać zastawę, łączyć ze sobą różne rodzaje naczyń.
- Naturalne elementy dekoracyjne: w poszukiwaniu ozdoby mojego stołu ruszam na łąkę, do lasu lub na taras. Gałązki z owocami dzikiej róży w słoiku, muszle, pęczki lawendy czy gałązki rozmarynu to piękne towarzystwo dla zastawy.
- Świece są obowiązkowe: ładnie odbijają światło i tworzą nastrój przytulności. Im więcej świeczek i świeczników, tym przyjemniej.
- Naturalność: wykrochmalony obrus, lśniące srebra rodowe i kryształowe wazony z bukietami lilii nie budują przyjacielskiego, luźnego klimatu. Atmosferę przy stole budują gospodarze i goście, ale i atmosfera NA stole. Nie może być zbyt sztywno.
A jeśli po obejrzeniu piękności ze zdjęć zapragnęliście odwiedzić TK Maxx, tutaj (klik) znajdziecie wyszukiwarkę sklepów.
Na dzisiaj to tyle, przede mną jeszcze świąteczne wyzwanie stołowe – nie mogę się doczekać!
wow, ale piękny stół!!!! ciekawe, czy w warszawie też dostanę te rzeczy??
Z zastawy jakoś za wiele w TK Maxx nie upatrzyłam, ale za to garnki, patelnie, formy.. ach 🙂 No i zwykle można tam znaleźć ubrania z wełny/kaszmiru/jedwabiu, co w innych sklepach nie zdarza się często.. 🙂
Uprzejmie prosze TK Maxx o pojawienie się w Czeskiej Republice 🙂
Bardzo lubię ten motyw ze zwisającą serwetą, a miseczki skradły moje serce! Moja wizyta w tkmaxxie chyba nieunikniona 🙂