Uwaga nr 1: to będzie post o
karmieniu dzieci, więc jeśli nie macie dzieci, nie interesuje Was temat dzieci,
a zaśliniona buzia i upaprane ręce malucha raczej Was brzydzą, niż śmieszą,
uciekajcie. Już za chwilę obiecuję coś „dorosłego”!
Uwaga nr 2: po fachowe porady
związane z żywieniem dzieci zajrzyjcie na strony Instytutu Matki i Dziecka lub
skonsultujcie się z lekarzem. Opisuję tu moje podejście do tematu karmienia
dzieci, oparte na moim „egzemplarzu”.
Wstęp
Wiele z Was pyta mnie, jak karmię
Ola. Na początku jego przygody z jego jedzeniem sama szukałam inspiracji i
pomysłów, więc domyślam się, że ten post może być przydatny. Na początku
zaznaczę, że wszystkie produkty, jakie mu podaję, wcześniej testuję, czyli
podaję dwa razy w minimalnej ilości by sprawdzić, czy nie ma reakcji
alergicznej. Jak dotychczas żaden produkt nie wywołał uczulenia u małego – może
to kwestia treningu, jaki miał w brzuchu i tuż po narodzinach? Gdy będąc w
ciąży pozbyłam się zgagi (gdzieś w II trymestrze…), jadłam to, na co miałam
ochotę, więc Olek poznawał różne smaki. Również podczas karmienia nie uległam
nigdy przekonaniom, że matka karmiąca musi bardzo selekcjonować swoje
jedzenie, że nie można zjeść śledzia, cebuli, czosnku czy truskawek. Jadłam
wszystko, w rozsądnych ilościach oczywiście. Nie zaobserwowałam nic
niepokojącego w zachowaniu i zdrowiu Olutka.
Piszę o tym, bo moja siostra,
dietetyczka, opowiedziała mi, że wiele karmiących matek, z którymi się styka, w
obawie o zdrowie dziecka serwuje sobie jałową dietę. Były takie panie, które
jadły jedynie biały ryż i mięso kurczaka, nieświadome tego, jak bardzo szkodzą
sobie i dziecku.
Jestem przekonana, że trening
smakowy, jaki daję Olutkowi, pozytywnie wpłynął na jego obecne podejście do
jedzenia. Olo próbuje wszystkiego, niektóre rzeczy uwielbia, inne akceptuje,
ale niemal zawsze zjada wszystko, co mu podaję. Oczywiście jestem świadoma, że
są pechowe egzemplarze, które mimo porządnego treningu smakowego nic nie chcą
jeść, ale należy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by dziecko przygotować na
wielki bogaty świat smaków.
Jak zaczęła się nasza przygoda z jedzeniem?
Od urodzenia Ola karmiłam go
wyłącznie piersią. W piątym miesiącu, zgodnie z podpowiedzią lekarki, zaczęłam
dawać mu co kilka dni odrobinę kaszy manny lub kawałek buły do possania.
Fachowo nazywa się to ekspozycją na gluten, a służy powolnemu przystosowywaniu
brzucha do trawienia glutenu. W tym miesiącu również zgodnie z radą lekarki,
dawałam Olutkowi odrobinę rozgotowanej marchewki, pietruszki (korzenia) czy
ziemniaka. Odrobinę, czyli łyżeczkę, potem dwie.
W szóstym miesiącu dalej karmiłam
piersią, ale wprowadziłam już jeden dodatkowy posiłek. Kierowałam się zasadą,
że najpierw wprowadzam najdelikatniejsze warzywa, by Olek stopniowo zapoznawał
się ze smakami. Na pierwszy rzut poszły papki z marchewki, selera i pietruszki
(która jest niesamowicie słodka!). Warzywa gotowałam na parze i miksowałam.
Początkowo chwilę przed jedzeniem karmiłam Olka odrobiną mleka, by zabezpieczyć
żołądek (tak podpowiadała mi intuicja). Oczywiście nie doprawiałam warzyw,
polecam Wam próbować papki przeznaczone dla dzieci, zobaczycie, że warzywa
mają wiele smaku. Jeszcze w szóstym miesiącu Oluś spróbował ziemniaków,
buraczków, batatów, a po smakach warzywnych dałam mu duszone jabłko z kaszą
manną/jaglaną/białym ryżem (gotowanymi na wodzie) i przecier morelowy, banany.
Ilość i objętość posiłków
Do końca szóstego miesiąca podawałam mu jeden dodatkowy (poza mlekiem,
które pił na żądanie) posiłek objętości ok. 150 ml.
Pod koniec szóstego miesiąca w diecie Ola pojawiło się mięso i
tłuszcze, zwiększyła się również podawana porcja. Olo zaczął zjadać 2 posiłki
stałe (obok mleka na żądanie) o pojemności ok 170 ml.
Obecnie Olek zbliża się do 9 miesiąca i zjada 2 posiłki stałe o
objętości ok. 200 ml.
Jak wyglądają teraz nasze posiłki?
Gdy pojawiła się konieczność wprowadzenia dwóch posiłków, miałam
dylemat, jak je rozplanować: śniadanie i obiad czy może wczesny obiad i kolacja
(kasza na mocniejszy sen)? Doszłam do wniosku, że warto uczyć małego
„normalnego” jedzenia, czyli porządnego śniadania i obiadu, a na
kolację zostawić matczyne mleko.
Zatem działamy teraz wg takiego schematu:
– ok. 7:30- śniadanie
– między 14:00 a 16:00 obiad.
Nasze śniadania
Dzięki Olusiowi jemy śniadania całą rodziną. Kiedyś nigdy
nie było na to czasu (ha ha), teraz siadamy przy wspólnym stole codziennie. Oluś
najczęściej zjada kaszę lub owsiankę z owocami, surowymi lub duszonymi, do
których dodaję nieco tłuszczu. Składniki, jakie pojawiają się na stole Ola:
baza:
– kasza manna
– kasza jaglana
– biały ryż zmiksowany na sucho (nie ma
proszek, ale na mniejsze grudki) w młynku do kawy i ugotowany na wodzie
– płatki owsiane zmiksowane na sucho (nie na
proszek, ale na mniejsze grudki) w młynku do kawy i ugotowane na wodzie
– quinoa
– ostatnio trochę kaszy gryczanej
dodatki:
–
rozgnieciony banan
– starte na
tarce surowe jabłko bez skórki
– zmiażdżona
widelcem surowa gruszka
– duszone
morele/brzoskwinie bez skórki
– duszone
jabłko, gruszka
–
rozgniecione widelcem maliny
– 1 łyżeczka
zmiksowanych jagód
tłuszcz:
– 1/2
łyżeczki oleu kokosowego
– 1/2
łyżeczki oleju rzepakowego.
Od 8 miesiąca Olek próbuje też produktów mlecznych: jogurtu, kefiru,
twarożku, a także jajek (ugotowanego na twardo żółtka). Na śniadanie dostaje więc
już czasem trochę jogurtu z owocami i rozmiękczonymi płatkami owsianymi albo
np. twarożek z bananem, który uwielbia!
NIE kupuję gotowych kaszek dla dzieci, w większości są słodzone. No i
zastanawiam się, PO CO je kupować, skoro tyle samo czasu zajmuje ugotowanie
zwykłej kaszki?
Druga część wpisu jest tutaj – klik (obiady Olka, BLW i słoiczki).
Same zdrowe pysznosci 🙂
My własie pierwsze słoiczki próbujemy 🙂
Nie wszystkie kaszki są słodzone, można znaleźć takie, które nie są 🙂 trzeba trochę poszukać. i są wybawieniem na wyjeździe chociażby, albo po ekstremalnie męczącym dniu na kolację.
Kaszki Holle czy Sun Baby są zupełnie eko, a jednak przygotowuje się je dużo szybciej, bo nie trzeba ich gotować. Kupujesz warzywa i owoce ekologiczne, czy po prostu z warzwyniaka? Ja się zastanawiam od kiedy podawać surowe owoce np. jabłko? Pytam, ponieważ temat jest aktualnie u nas na topie i na razie dajemy słoiczki, ale jak tylko synek będzie stabilnie siedział to chciałabym podawać mu nie tylko papki.
DObrze wiedzieć z tymi kaszkami, zapamiętam nazwy.
Warzywa,owoce – staram się kupować na targu, od małych rolników, nie ze stanowisk, gdzie widzę "giełdowe" towary. Nie są to certyfikowane rzeczy,ale w mojej opinii naturalne i naprawdę eko. Mam kilku takich sprzedawców. Ale nie wpadam w przesadę, jak się nie uda dostać tego 'eko'.
Surowe jabłko dalam chyba na przełomie 7 i 8 mca, starte na tarce.
Całą ciążę nie wierzylam w te diete karmiacej wiec 2 tyg po porodzie zjadlam brzoskwinie a maly niemal eksplodowal. Nic juz nie wiem ale cierpie patrzac na wysyp owocowo-warzywny z ktorego jesc jem 2-3 gatunki:(
Współczuję. Pewnie po takim wypadku podchodziłabym do tematu bardzo ostrożnie.
Najbardziej tęsknię za bobem 🙂 Ale mija nam 4 tydzień, będę coś w końcu wprowadzać, hurra!
Puchnę z zazdrości jak czytam jak Olutek wcina. U nas od miesiąca tylko mleko, bułka z masłem i ewentualnie flips. Raz na 3 dni łaskawiec zje parę łyżeczek kaszy. A i ogórki malosolne do susania są najlepsze, innych wytrawnych dań nie toleruje 🙁 matka cuda na kiju, wianki przygotowuje…a wszystko po wstępnym rozpoznaniu i tak na ziemi ląduje. Ech!
Docelowo Aniu co masz i oby Olutkowi już tak zostało 🙂
Niestety nie jesteś odosobnionym przypadkiem… Mam w rodzinie zapalonych kulinarnie rodziców i ich dzieci – niejadki. Mam nadzieję, że u nas tendencja się utrzyma 😉
Niech choć u Was je się dobrze 🙂 ostatnio rozmawiałam z mamą koleżanki i powiedziała mi, że jej córka a moja koleżanka (obecnie jeden z moich najlepszych kompanów po wedrowkach kulinarnych) pierwszy raz w życiu powiedziała że jest głodna jak miała…. 16 lat. Pozostaje mi więc uzbroić się w cierpliwość. Pozdrawiam!
nie ma jak zdroworozsądkowe podejście 🙂 też stosowałam i stosuję, ale z efektami bywa różnie.
W razie "emergency" czy niemożności ugotowania niesłodzone ekologiczne kaszki wspomniane wcześniej (Holle, Sun Baby i parę innych) sprawdzają się nieźle. A są różne – jaglane, wielozbożowe, z owocami lub bez.
Ale takie podejście jak Twoje mocno popieram. Sama starałam się, żeby maluch próbował wszystkiego, oczywiście w granicach rozsądku i z dostosowaniem do wieku. Obecnie ma prawie 2,5 roku, lubi próbować nowych rzeczy, je chętnie, wachlarz produktów mamy spory. Więc trening przede wszystkim, bo znam takich, co z góry zakładają, że "on/ona tego nie zje". No i nie je, no bo jak? Niestety są i przypadki, że mimo treningu wszystko jest be na pewnym etapie.
Pozdrawiam serdecznie :-).
U nas był problem z tym wcinaniem…oj, aż nie chcę w spominać, a jednak pamiętam jak próbowaliśmy wszytskiego, każdego rodzaju jedzenia,każdej metody i na niewiele się to zdawało… ale teraz kiedy Kaj ma dwa latka jest o wiele lepiej…
Super blog, często tu zglądam i inspiruję się ! pozdrawiam serdecznie!
Jedno jest pewne – warto próbować, bo dziecko tak czy siak sie uczy, poznaje smaki. Może to właśnie ta praca u podstaw później kiełkuje 🙂
Dziekuję za miłe słowa!
Ja szybko zaczęłam dawać córce ryż i kaszę niezmielone, ew. lekko zmiksowane po ugotowaniu i efekt jest taki, że mała szybko załapała jedzenie nie-papek, ale normalnych zup/warzyw/owoców. Teraz ma prawie 14 miesięcy, wcina sama makaron, delikatne mięso itp.
Aniu, dziękuje za ten wpis. My akurat jesteśmy na etapie początków w rozszerzaniu diety. Niestety karmienie mojego synka jest dla mnie udręką. Młodemu w miarę smakuje marchewka, ale już dynia, brokuł, czy ziemniak są nie do zniesienia. Zastanawiam się czy mogę mu jakos urozmaicić te papki. Ja robie warzywa na parze, a potem blenduje dodając odrobine wody z gotowania i oleju rzepakowego bądź oliwy z oliwek. Czy wprowadzałaś moze jakies zioła, albo cebule lub czosnek? Czy wiesz moze od kiedy moge je podać dziecku?
Brokuł to ogólnie ciężki temat chyba 😉 Zioła wprowadzam dopiero teraz, najpierw serwowałam 'czyste smaki, tylko wzbogacone o olej – tak jak Ty. Może mieszaj lubianą marchewkę z niedużą ilością dyni? Czosnku i cebuli nie daję, za ciężkie. Cebulę widziałam w zupce dopuszczalnej od 7 miesiąca, ale też wydawało mi się za wcześnie. Olo ma 9 miesięcy i teraz chcę mu niedługo zaserwować odrobinkę cebuli w zupie, ale najpierw zaleję ją wrzątkiem, by zneutralizować olejki eteryczne.
I jeszcze jedno. Jak urozmaiciłabyś zwykły przecier z dyni? Zastanawiałam się nad dodaniem marchwi, odrobiny świeżej bazyli i kaszy jaglanej, bądź ugotowanej cebuli. Co o tym sądzisz? Młody ma skończone 5 miesięcy.
Dodam jeszcze, że chętnie jadł kaszę i skórkę od chleba.
A, właśnie pisałam o dyni wyżej. Na cebulę wg mnie za wcześnie, kasza jaglana jak najbardziej, a z bazylią próbuj czy posmakuje. Może być zbyt intensywnie dla małego podniebienia. Z zieleniny to podawałam Olowi już ziemniaki z koperkiem, smakowało 🙂 A mannę lubi? Bo dynia i manna mogą być dobre. Albo dynia i banan (w mannie lub z jaglaną).
Cześć Aniu,
A jako to jest z tymi jogurtami / twarożkami ?
Napisze proszę jak je podajesz ? Czy to jest normalny jogurt naturalny czy twaróg ?
Normalny twaróg i normalny jogurt – wszędzie czytałam, że można. Szukam jak najlepszych jogurtów (czytam składy), oczywiście naturalnych i podaję z owocami, a twarożek mam sprawdzony – ze Strzałkowa. Rozdrabniam, podaję z owocami, np. bananem.