Odsmażane, bo przypomniało mi się, że mam w zanadrzu jeszcze w archiwum kilka zdjęć, które lezakowały w komputerze dośc długi czas. A że obecnie nie udzielam sie kulinarnie (nie licząc wczorajszym muffinów truskawkowych, które jeszcze zdążymy uwiecznić na zdjęciach), postanowiłam wrzucić tu kilka takich 'staroci’ wymagających odsmażenia.
Zacznę od tarty na francuskim cieście z jabłkami. Przepis znalazłam w „Moich obiadach” Jamiego Olivera, ale właściwie to nic odkrywczego- ot, francuz z jabłkiem. Dobre, bo szybkie- mało wysiłku, efekt zadowala podniebienie…
Szybka tarta jabłkowa Jamiego O.
Z ciasta francuskiego wycinam okręgi (rozmiar wg uznania). Obieram ze skórki kilka jabłek, wydrążam gniazda nasienne, dziele na cząstki. Mieszam cukier (kilka łyżeczek) z kilkoma łyżeczkami soku z pomarańczy ( ja dodałam soku z cytryny). Obtaczam mieszanka jabłka. Ciasto smaruję łyżką dżemu, najlepiej jabłkowego, układam jabłka. Zaginam brzegi. Piekę w 220 st., az ciasto będzie chrupiące i złociste.
Nie cierrrrpię określania czasu pieczenia w przybliżeniu! Ciasto musiałam 'dopiekać’, bo po wyciagnieciu okazało się, że spód jest jeszcze nie zrobiony, mimo że brzegi były rozkosznie złociste.
A ciasto francuskie rzecz jasna, kupowałam gotowe. Myślę, że wiele czasu upłynie, zanim zmierzę sie z pieczeniem własnego…
Wrrr… jak ja nie lubię pracować z kupnym ciastem francuskim. Jakoś mnie zraża i jego smak i to czekanie, aż się odmrozi. Dlatego też nie przepadam za przepisami z ciastem francuskim, a już na pewno nie do obiadów. Na słodkości jeszcze się skuszę, ale daniom obiadowym mówię zdecydowane NIE 🙂
Oj, to będę musiała Cie przekonac do pewnych pysznych rzeczy na słono z francuskiego! 😛 Mam w zanadrzu genialna zapiekankę-’potrawkę’, tez Jamiego, pewnie ja tu pokażę za jakis czas.
Moze się skusisz 😉
Aniu, świetny blog! Jakże strasznie sie ucieszyłam, ze geograficznie jesteśmy krajankami! A co do ciasta francuskiego, to Villannelle nie do końca ma rację! Też chciałabym ją przekonać do tego produktu. Ale nie mrożonego, tylko chłodzonego. jest bardzo dobraj jakości i w przyzwoitej cenie. O dziwo, do nabycia w Biedronce i Lidlu. Nie mam z nimi nic wspólnego, ale ich ciastami jestem mocno pozytywnie zaskoczona. Pozdrowienia i do przeczytania 🙂
Klania sie jeszcze jedna zwolenniczka gotowego ciasta francuskiego. Tak jak i autorke blogu mnie do jego wlasnorecznej produkcji rowniez nie ciagnie. Uczciwie sie przyznam, ze nigdy nawet nie probowalam, tak mnie zniecheca ta cala procedura wykonania.
Jeszcze jest jedno ciasto, ktore bez wstydu kupuje gotowe – phyllo. Tak jak co do francuskiego, nie zarzekam sie ze nigdy nie sprobuje wlasnorecznej produkcji (moze kiedys…), to na wlakowanie platow phyllo na grubosc bibuly nikt mnie raczej nie zdola namowic.
Kasiu- to mnie zaskoczyłas z francuskim z Biedrony/Lidla. Będę musiała kiedys tam zajrzeć i spróbować!
Agnieszka- a ja jeszcze nigdy nic z ciasta filo nie robiłam. Właściwie to nigdy go w slepienie spotkałam (zakupy robimy gl. w Carrefourze), ale może słabo szukałam. Nigdy nie było mi potrzebne 🙂