Restauracja Taj Mahal
ul. Abrahama 86, Gdynia
(wejście od ul. Władysława
IV)
W dniu, w którym wybrałam się do
Taj Mahal, padał rzęsisty deszcz, a ja, nieprzystosowana do pogody, dygotałam z
zimna w przemokniętych baletkach i cienkich legginsach. Talerz gorącego,
ostrego curry to było coś, czego było mi trzeba.
Zaczęłam jednak od filiżanki Chai
Hindustani, czyli herbaty indyjskiej z mlekiem, cukrem i kardamonem (7 zł),
która dała mi nieco ciepła. Gdyby było gorąco, zamówiłabym Aam ki Lassi ?
orzeźwiający napój jogurtowy z mango (10 zł) ? doskonale gasi pragnienie!
Pozostając przy napojach dodam jeszcze, że nieco mnie zdziwiła w menu
indyjskiej knajpy kawa po irlandzku? Po herbacie przyszła kolej na przekąski,
więc zamówiłam Sabzi pakora, a więc warzywa panierowane w cieście z grochu
włoskiego i smażone (14 zł) i Paneer pakora, czyli ser paneer przyrządzony w
ten sam sposób (16 zł). Zanim jednak na stole pojawiła się pakora, dostałam
gratisową przekąskę ? papadam (kruchy, pikantny placek z soczewicy). I właśnie
ów niepozorny papadam został królem wieczoru. Cieniutkie, chrupkie placki z
mąki soczewicowej maczane w sosach, które do nich podano, były przepyszne.
Przed daniem głównym spróbowałam
jeszcze zupy soczewicowej (dal shorba, 11 zł), która, jak to zupa soczewicowa,
nie mogła zawieść. Wreszcie na stół wjechały kociołki dań głównych: wołowina w
indyjskich przyprawach i sosie curry (28 zł) i kawałki baraniny przygotowywane
w przyprawach curry (Roghan josh, 34 zł). Na uwagę zasługują również dania
pieczone w tradycyjnym indyjskim piecu tandoor (np. kurczak marynowany w
jogurcie i pieczony w tandoor ? 34 zł albo Shahi Jhinga ? marynowane w
przyprawach indyjskich krewetki królewskie). Jako że curry podane zostało bez
żadnych dodatków, zamówiłam do niego czosnkowy naan, czyli płaski miękki
chlebek indyjski (9 zł, a zwykły naan bez czosnku ? 7 zł).
Potrawy były dobre,
ale przede wszystkim cholernie ostre, jeśli więc chcecie skupić się na smaku, a
nie pieczeniu w ustach, warto wybrać zerowy stopień ostrości. Podczas
zamówienia ustala się bowiem ostrość potrawy, skala jest od 0 do 5. Ja wybrałam
dwójkę i mimo że należę do amatorów ostrych potraw, to było dla mnie o wiele za
ostre. Pytałam kelnerki (nota bene: znów bardzo miła obsługa), czy są
śmiałkowie zamawiający potrawy o najwyższej ostrości, a jeśli tak, to czy
wychodzą stąd o własnych nogach. Odpowiedź na obydwa pytania była twierdząca!
Ja skończyłam jedzenie zamówieniem dużej szklanki zimnej wody, bo choć podniebienie
najlepiej ukoiłoby lassi, nie miałam na nie już siły. Z tego samego względu
ominął mnie też deser, a szkoda, bo miałam wielką ochotę na Firni (pudding
mleczny z migdałami, pistacjami i mąką ryżową (16 zł)?
***
Na koniec chciałabym poinformować
Was o trwającym do 18 września konkursie na gdyński przysmak, organizowanym
przez Agencję Rozwoju Gdyni. Jeśli macie pomysł na danie ? kulinarną wizytówkę
Gdyni, podzielcie się nim z organizatorami, wysyłając go na adres projekty@arg.gdynia.pl. Do przepisu
należy dołączyć zdjęcie potrawy. Szczegóły na stronie: www.kulianarnagdynia.pl.
Łauuu ,chciałbym się kiedyś wybrać do takiej estauracji ^^ Trzeba mieć grubą kieszeń ,ale co tam! 😛
Musiało być pysznie 🙂 Nie ma co, zachęciłaś do odwiedzenia restauracji 🙂
Pozdrawiam!
fajna recenzja…ja ostatnio z racji wypadu nad morze pisalam o Gdansku i wcale nie dobrze….
Pozazdrościć takich egzotycznych lokali…
Miesiąc temu wróciłam z Indii i strasznie mnie bawi to indyjskie danie "wołowina" hahaha
kuchnia indyjska to dość ogólny termin, sam kraj jest zlepkiem kulturalno-etnicznym na dość sporym – nie ma co – terenie, jedne grupy jedzą, inne nie – zależy od wyznania, kuchnia indyjska to nie tylko hinduska… twz
Aniu, a wiesz może jak się robi ten/tą papadam?? Indyjskie smaki jakoś niemoje, ale placek bardzo mnie zaciekawił. I jakie danie jest na 1 zdjęciu – wygląda cudnie!
Lubię tą knajpę, serwują dania o prawdziwym, orientalnym smaku.
Dość dawno tam nie byłam, i szkoda, bo po Twoim poście widzę że mocno obniżyli ceny. Kiedyś było okropnie drogo: )
To kulinarną wizytówką Gdyni nie jest śledź? ;)))
Ja tez kiedys w tej restauracji bywałam w miare często – zdziwiła mnie jej wizytówka – Przebendowskich, wejście od Władysława IV? Gdzie Rzym, gdzie Krym? Wieki nie byłam w Gdyni, ale Przebendowskich to chyba nadal Orłowo? (tam bywałam w Taj Mahal) i kawał drogi do Władysława IV? Czegos nie załapałam?
Ja tez mile wspominam papadam, poza tym ser paneer w sosie szpinakowym i dania z pieca tandoori, a z deserów utkwił mi w pamięci krem z mango. Nigdy nie biore deserów, a w TM zawsze brałam to mango…, pycha. Potwierdzam tez, ze obsługa była tam zawsze bardzo miła – panie w strojach nawiązujacych do sari lub innych ubiorów hidnuskich, panowie "po cywilmemu". Czy nadal panuje tam taka dyskryminacja? Jeden z kelnerów jest teraz w "Fellinim".
Właścicielm restauracji był (jest?) Hindus, ja czesto widziałam tam innych Hindusów jako gości, chyba więc jedzenie tam było/jest autentyczne. Moze właściciel wprowadził dania z ukłonem w kierunku miejscowych gustów (tak jak włoskie cafe w Europie, a nwwet w centrach turystycznych miast we Włoszech różne espresso doppio i takie tam cafe americano), ale to chyba nie powód do podwazania wiarygodności przymiotnika "indyjska" [restauracja].
🙂 rzeczywiście, nie zwróciłam uwagi na adres 😉
Aniu to jest Aleja Zwycięstwa dopiero na Wzgórzu wskakuje się na Władka 🙂
Dziewczyny, dziękuję za zwrócenie uwagi, oczywiscie walnęłam byka i spisałam ze strony jakiś inny adres, a że nie znam się na ulicach Gdyni, nie wzbudziło to moich wątpliwości 😉 Już poprawione wszytko!
Iwono, w pełni się z Tobą zgadzam. Nie lubię rygorystycznego podejścia do tematu kuchni, to, że w menu jest wołowina nie sprawia, że jedzenie nie jest już idyjskie, jesli jest w indyjskich przyprawach i zrobione w indyjski sposób. A że kucharz (tak, jest z Indii) interpretuje dania na polskiej ziemi, to nic strasznego.
Aha, a ja tylko kelnerkę widziałam, była w sari, a panów nie było, więc nie wiem…
trochę daleko od centrum ale zawsze Gdynia 😉
na deser polecam lody, które są parę metrów dalej w kawiarence żywcem wziętej z lat 80tych (to nie stylizacja, tam po prostu tak jest od zawsze).
u nas jest knajpka z kuchnia Goa, skala ostrości od 0 do 10, ja daje rade piątce 😉
z gdyńskich knajpek całkiem do rzeczy jest Cozzi (dawniej Zizi), kuchnia włoska ale niekoniecznie pizza 🙂 polecam i pozdrawiam
A ta kawiarenka jak się nazywa?
nazywa się "kawa, koktajle, lody, desery". prowadzona jest przez byłych (chyba) wspólników "Marioli" (słynna gdyńska lodziarnia). maja dokładnie ten sam asortyment co w "starej" Marioli tylko nie maja praw do marki. lody są pyszne, nie zmieniły smaku od ponad 35 lat 🙂
acha, to oczywiście przy Przebendowskich nie Abrahama. w centrum Gdyni są filie "Marioli".
kuchnia bardzo dobra nie spolszczona, można w tej restauracji odnaleźć smaki Indii, byłam tam dawno i faktycznie widzę po artykule ze mocno odchudzili ceny, mam nadzieje ze nie wiąże się to z odchudzeniem jakości jedzenia. Aniu czy mogla byś przy okazji tematyki restauracji dołączać jakieś ciekawe przepisy bo zaczyna mi się blog kojarzyć z Przewodnikiem Michelina :P. Pozdrawiam miuu
Pyszne te zdjęcia, zapraszam do mnie na mały przegląd tegorocznego szlaku kulinarnego! pozdrowienia!