Grzanki z lazurem i marmoladą pomarańczową

Grzanki przepis
Miałam dzisiaj w planach podzielić się z Wami przepisem na małe włoskie pączki z ricottą, ale życie toczy się swoim torem. Zamiast smażyć złote kulki, zapijałam nieprzespaną noc kawami i spędziłam dzień z Olutkiem na rękach (szczepienie, ząbkowanie). Dlatego przypominam Wam przepis na coś, czym ostatnio znów się zajadam: grzankę z marmoladą pomarańczową i lazurem. Recepturę znajdziecie tutaj (klik). Proste i prze-pysz-ne!
I jeszcze ogłoszenia parafialne: w najbliższych dniach Truskawki będą przeprowadzać się z Blogspota na WordPress (la la la la la!), co może spowodować problemy z logowaniem się na blog.

5 komentarzy

  • 8 lat temu

    smakowite grzaneczki musze wypróbować

  • 8 lat temu

    Jeeeesuuuu obłęd. Co prawda konfitura nie swojej roboty, bo z racji tego że muszę leżeć ograniczam domowe wyroby do minimum tzn obiady gotujemy, ale już na konfiturę się nie porywałam;)
    Ale grzanki są obłędne. U mnie grzanki z piekarnika, nakladam ser lazur aby chwilę w piekarniku też pobył w wysokiej temperaturze a na to Mariola da pomarańcza- imbir. I orzechynwloskie. Ommomomomom
    Do tej pory przenojem tej ciąży była tzw . kanapka snickers by Tosia i/lub Śliwka (dobrej jakości ser biały, masło orzechowe, miód i orzechy), ale chyba chwilowo podrzucę na rzecz tego odkrycia. Dziękuję!

  • Cudowne wieści 😀 Zdetronizować kanapkę Tosi i Śliwki, hi hi 😉 Powiem Śliwce 😉 I widzę, że jesteś z frakcji ciąży bez spinki – jesz lazura. Ja też jadłam w ciąży 😀

  • 8 lat temu

    Lazur jest z mleka pasteryzowanego więc luz. Poza tym producent Turek z każdej partii mleka pobiera próbka na listerioze.
    Ale inne pleśniowe też jadam. We Francji wznakomita większość zajada i jakiegoś dramatu nie ma. Prawda jest taka że szybciej można się zarazić z niedomytej eko marchewki nawozonej naturalnie niż z sera pleśniowego.
    Macierzyństwo kulinarne też bez większej spinki. Do 13 miesiąca Igulec odmawiał jakichkolwiek pokarmów oprócz mleka. No dobra wtedy się trochę spinałam ale zrobiłam badania, czytałam uparcie Gonzalesa Moje dziecko nie chce jeść i z uporem maniaka sadzałam ją do każdego posiłku jak sama jadłam i dawałam jedzenie. Ona się bawiła, rozgniatala itp. Aż pewnego dnia mając 13,5 miesiąca dostała ziemniaka i kawałek mięska z żeberka (wszystko wyjęte z mojego kapuśniaka). A Ona ku naszemu zdziwieniu zapakowala wszystko do buzi, przelknela i patrząc wielkimi oczami mówi do mnie"dać". Od tego momentu je to samo co my… no wiadomo że mniej ostre i nie tatar, ale razem jemy normalne obiady i posiłki.
    No i baaaardzo się cieszę że tyle radości ci sprawilam tą wiadomością o pysznej grzance:)

Zostaw komentarz