rys.: Marta W. |
KREM POMARAŃCZOWY II
A oto moje „tłumaczenie” przepisu:
KREM POMARAŃCZOWY Z GRANATEM
3 pomarańcze
1 cytryna
1/2 l śmietany 30%
ok. 100 g cukru pudru (wg gustu, najlepiej próbować podczas mieszania)
13 g żelatyny w proszku
ziarenka z 1 granatu
Do rondelka wyciskam sok z cytrusów, dodaję połowę cukru i skórkę startą z 1 pomarańczy. Podgrzewam, ciągle mieszając, po czym dodaję żelatynę. Mieszam płyn do rozpuszczenia żelatyny. Odstawiam rondelek do ostygnięcia.
W misce ubijam schłodzoną śmietankę z pozostałym cukrem. Gdy będzie sztywna, dodaję 2-3 łyżeczki ostudzonego soku cytrusowego, mieszam ze śmietanką. Wlewam pozostałą część płynu, mieszam do połączenia składników (delikatnie!). Masę przelewam do salaterek lub okrągłej foremki o ładnym kształcie. Przykrywam folią spożywczą, odstawiam do stężenia w zimne miejsce, najlepiej na noc (czas ścinania zależy od wielkości naczyń). Podaję schłodzoną, posypaną ziarenkami granatu. Jeśli przygotowywałam krem w dużej foremce, wyjmuję go na duży talerz (wyjdzie łatwo, jeśli na chwilę zanurzymy naczynie w ciepłej wodzie) i posypuję ziarnami granatu.
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z książki „Jak gotować” Marii Disslowej.
2. W oryginalnym przepisie na nieco ponad pół litra płynu przewidziano 30 g żelatyny. To bardzo dużo, na tę ilość płynu wystarczy połowa zalecanej wysokości. Być może „moc” żelatyny była kiedyś słabsza – nie polecam dawać 30 g, bo uzyskamy twardą galaretę.
Ilość cukru należy dawkować wg własnych upodobań – ja znacznie ją zmniejszyłam.
3. Krem jest delikatny w smaku, lekki, puszysty i pięknie cytrusowy. W połączeniu z soczystymi ziarenkami granatu smakuje cudownie!
Uwielbiam retro desery i te nazwy (legumina, mus, galaretka)… A do tego kremu nawet mam rasową foremkę, cóż, że plastikową ;).
Aniu, na ile porcji oceniłabyś ten przepis? Chciałabym zrobić krem na niedzielny deser ale zastanawiam się czy nie będzie go za mało na 4 osoby.
Ja robiłam ten deser na 6 osób (po pokaźnym obiedzie) i porcje były wystarczające, więc myślę, że na 4 osoby spokojnie wystarczy, nie bedzie za mało.
Dziękuję! 🙂
Wygląda przepięknie. Podoba mi się bardzo ten powrót do przeszłości. Mamy w swojej historii kulinarnej niezłe skarby! Ostatnio robiłam po raz pierwszy panna cotte i taki deser też chętnie bym zjadła.
Ten krem kojarzy mi się z historią o Dziewczynie z Pomarańczami i niebotyczną ilością cytrusów rozsypaną przez nią w jednym z norweskich tramwajów, gdzieś w okolicach Humleveien. 🙂
Gratuluję! Piękna liczba 🙂
Wszystkiego dobrego Aniu w Nowym 2014 roku. Mam nadzieję częściej Cię odwiedzać – wracam do blogowania po dłuuugiej przerwie. Pozdrawiam – Agnieszka.
gratuluję! 500 takich postów… jest czym sie cieszyć i co czytać 🙂 a deser z pewnością pyszny, tak jak i kolacja cała… buziaki!
Gratuluję! I najlepszego w 2014 🙂
Deser super, może nawet się z nim zmierzę…
Gratulacje 🙂 Czekam na kolejne 500 postów.
Krem wygląda obłędnie.
Mniam! Czyżby ten deser też miał i 500 kalorii? 😛 Mam nadzieję, że nie, tymczasem życzę kolejnej 500-setki na blogu :*