Ostatni weekend, mimo że na wskroś szary i deszczowy, należał do tych intensywnych.
(odkąd jestem poza Gdańskiem, weekendy spędzone nad morzem nabierają całkiem innego znaczenia, doceniam każdy dzień, mam do odwiedzenia wiele osób i mnóstwo miejsc, w których pragnę się znaleźć. I nigdy nie starcza mi na wszystko czasu? )
Było kino.*
Były wizyty w księgarni i długie chwile spędzone na surfowaniu między półkami (tak się szczęśliwie złożyło, że trafiłam na wielką wyprzedaż; tak oto stałam się posiadaczką kilku uroczych, przeważnie kulinarnych, książek**).
Było czekoladowe ciasto u koleżanki.
Była gruszkowa wódka.
Był domowy chleb? Właśnie, chleb!
Ten weekend pachniał świeżym pieczywem.
Jakiś czas temu tata Tomka kupił maszynę do wypiekania chleba. I tak, obok duszonej kaczki, śledzi, nóżek w galarecie i przeróżnej maści nalewek, do listy kulinarnych wyczynów pana Grzegorza dołączyły bochenki świeżego chleba orkiszowego. Sobota to pajdy ciepłego chleba z kminkiem. Niedziela ? chleb z pestkami dyni i niedbale rozsmarowanym pasmem kremowego masła.
Nawet nad ranem, gdy po długiej i głośnej nocy wracaliśmy do cichego gniazdka, poczułam znajomy aromat. To pachniał chleb. Rozejrzałam się dokoła ? pobliskie budynki, osnute ciemnością, były pogrążone we śnie. Tylko w jednym paliło się światło. Za szybą dostrzegłam białą postać i rzędy owalnych bochenków.
Moje dzieciństwo też pachniało chlebem.
Pamiętam nasze (moje, siostry i dziadków) popołudniowe wędrówki po świeże pieczywo. ?Nasza? piekarnia mieściła się na tyłach wielkiego podwórza, tuż obok obwieszonych owocami jabłoni. Lubiłam to miejsce.
Dziadkowie kupowali dwa bochenki złotego chleba i po rogalu dla mnie i siostry (na drogę powrotną). Pamiętam te rogale, przeciwieństwo nadmuchanych, twardych skorup, jakie często spotyka się w sklepach. Nasze były lekko słodkawe, delikatne i puszyste. Złociste, koniecznie z odrobiną maku. Oczywiście na krótko zaspokajały nasz apetyt, już po chwili obgryzałyśmy piętki ciepłych jeszcze chlebów. Jako dziecko marzyłam o tym, by chleb składał się z wyłącznie z chrupiącej skórki (a ciasto drożdżowe z kruszonki :).
Uwielbiałam te spacery, moment, w którym nagle zza zakrętu dosięgał nas obezwładniający zapach świeżego pieczywa.
Ten zapach! Jedyne, co mu dorównuje, to aromat świeżo parzonej kawy, woń bzów wczesnym rankiem. I zapach jeziora, które wybudza się ze snu – ten słodkawy, rześki, delikatny aromat gładkiej tafli wody.
I tak powoli, powolutku zbliżam się do końca opowieści. Wieńczą ją bułeczki, o których
wspominałam w styczniu: liskowe hamburger buns. Czekały cierpliwie w zamrażalniku, lecz i na nie przyszedł czas! Są małe, okrągłe i? nie przypominają mi hamburgerowych bułek, za to idealnie sprawdzają się w wersji classic, czyli ze świeżym masłem.
Dlaczego moje bułeczki nie przypominają tych hamburgerowych? Pewnie dlatego, że zbyt słabo je spłaszczyłam. I dlatego, że ? z braku sezamu ? posypałam je makiem, co przypieczętowało ich śniadaniowy charakter.
Niemniej jednak były pyszne: delikatne i słodkawe, z maślaną nutą. Najlepsze z dżemem, z miodem równie dobre. Troszkę jak tamte rogale.
A burgery muszą poczekać…
HAMBURGER BUNS
„3/4 szkl cieplej wody
1/3 szkl mleka w proszku
2 łyżki masła, roztopionego i ostudzonego
1,5 łyżki cukru
3/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka drożdży instant
1 jajko
2,5 szklanki mąki
Do posmarowania bułek:
1 żółtko
1 łyżka mleka sezam
Wodę, mleko, masło i cukier umieścić w misce i wymieszać. Dodać drożdże, zamieszać i odstawić na 10 minut. Dodać jajko, połowę mąki i sól, zagnieść (można mikserem). Powoli dodawać resztę mąki. Zagnieść gładkie ciasto – powinno być elastyczne i się nie lepić, ale nie należy dodawać zbyt dużo dodatkowej mąki. Ciasto przełożyć do miski, przykryć ściereczką i odstawic do wyrośnięcia na 45 minut.
Po tym czasie uformować 8 bułeczek, które należy po uformowaniu w kulkę, spłaszczyć dłonią. Bułeczki ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia na 45 minut. Piekarnik nagrzać do 200 st C. Wyrośniete bułeczki posmarować żółtkiem wymieszanym z mlekiem, posypać sezamem. wstawić do piekarnika i piec 13-15 minut. Po upieczeniu ostudzić.”
* ?Lektor? z genialną K. Winslet
** o nich w innej opowieści
Fantazja! Ja się muszę nauczyć robić dobre bułki na hot-dogi. W Meksyku jadłam najlepsze na świecie hot-dogi, jakich nigdzie indziej nie spotkałam – bułki świezutkie, aromatyczne, w środku obok kiełbaski jest miejsce na dziesiątki różnych świeżych, warzywnych dodatków, sals, pikli – muszę spróbować odtworzyć te smaki. Zapisuję Twój przepis na wypróbowanie, może będzie choć trochę podobny do tych meksykańskich bułek? 🙂
przecież to nie muszą być bułki hotdogowe, żeby były pyszne, prawda? 🙂
A Fiennes – nie genialny?;)
Aniu, buleczkiw ygladaja naprawde przepysznie:)
wiele razy robilam juz to pieczywko i potwierdzam, ze jest idealne na sniadanko:)
ostatnio mam faze pieczenia tylko chlebow, ale chyba znowu skusze sie na te buleczki!
pozdrawiam
Aniu, piękne bułeczki, cudowne zdjęcia i piękna , wzruszająca opowieść 🙂
Pozdrawiam ciepło:)
Mam nadzieję, Ju, że mój przepis okaże się podobny. Choć szanse są chyba niewielkie…;)
Zwegowani, zgadzam się z tym 🙂
Majmily’s, w „Lektorze” Kate przebiła RAlpha.Jego najlepsza kreacja to wg mnie rola Heatckliffa w „Wichr. wzg.”. TAM był boski 🙂
Olu, fajnie, ze znasz te bułeczki 🙂 Ja je polubiłam, a do chleba na razie sie nie zabieram, boję się troszkę…
Majanko, dziękuję! 🙂
bułki jak malowane 😉
Piękne :). I opowieści, i bułki. Do dziś mam dostęp do tych „prawdziwych” rogali. Chociaż nie wiem, może to nie te rogale kiedyś jadłaś?
Robiłam kiedyś te bułeczki :). Wyszły pyszne, choć dałam czegoś za mało (sama nie wiem czego…) i też zostały zjedzone bez hamburgerów. Innym razem :)…
Świetne bułki.
Bułki jak spod igły;-)
A jesli chodzi o marzenia z dzieciństwa dotyczące chrupiącej skórki oraz kruszonki…miałam identyczne;-)
Prosiłam Babcię o pieczenie TYLKO kruszonki i dziwiłam się czemu nie piecze się samych chrupkich piętek BEZ reszty chleba, tak żeby można było chrupać je do woli…;-)
jakie to piękne..
słowa
smaki
zdjęcia
Dla mnie Ralph był najlepszy w Angielskim Pacjencie. Ach te powłóczyste spojrzenia….
Aniu – bardzo się cieszę, że bułeczki smakowały. One zawsze wyglądają tak, że robię się głodna.
Ale najbardziej urzekł mnie klimat tego postu.
Aniu – jakbyś pisała o mnie… ach ta kruszonka i rogale…
Bułeczki pięknie się błyszczą:)
Aniu, rozmarzyłam się … pozazdrościć takich wspaniałych wspomnień, to prawdziwe klejnoty … zupełnie jak te bułeczki :)))
…”Jako dziecko marzyłam o tym, by chleb składał się z wyłącznie z chrupiącej skórki (a ciasto drożdżowe z kruszonki :)…”
Kochana ja też jako dziecko marzyłam o tym samym. ;))) Świeże pieczywko to jest to! A roglaliki z Twojego dzieciństwa z opisu smakują tak jak z mojego. :)))
Bułeczki śliczne apetyczne i jak piszesz bardzo smaczne, nic więcej nie potrzeba. 🙂
Ze sporym opóźnieniem co do „Niby pizzy”, nie znalazłam przepisu, ale zrobić ją próbnie z pamięci ostatnio, 🙂 dwie wersje wegetariańska i z mięsem.
SKŁADNIKI (na 2 „nibypizze”) :
– na ciasto :
tak jak na naleśnikowe z mlekiem i wodą pół na pół, (mąka, sól, pieprz),
jeśli w wersji z mięsem, wcześniej podsmażone kawałki, jeśli z kiełbasą to niekoniecznie,
2 łyżki oleju.
– na nadzienie :
papryka,
5 pieczarek,
kilka liści świeżego szpinaku,
ser żółty lub mozarella, (wg uznania, ilośc tez wg uznania),
duża cebula,
olej do smażenia,
łyżka oleju.
Sos pomidorowy :
przecier pomidorowy (nie koncentrat) lub sok pomidorowy,
pół łyżeczki oregano,
pół łyżeczki bazylii,
łyżeczka oliwy,
sól,
pieprz.
WYKONANIE :
– sos:
Do przecieru pomidorowego dodajemy zioła, olej sól i pieprz, mieszamy wszystko i odstawiamy na bok.
– nadzienie :
Pieczarki obieramy, myjemy i dość grubo kroimy wzdłuż z korzonkami, dusimy osolone pod przykryciem.
Paprykę(ja obrałam ze skórki, ale niekoniecznie) kroimy na około 4cm długości paski i wstawiamy do gotowania w osolonej wodzie (około 15min).
Cebulkę kroimy w krążki i smażymy na oleju.
Liście szpinaku myjemy i gotujemy w lekko osolonej wodzie.
W wersji z mięsem można dodatkowo usmażyć kawałki mięsa/kiełbasy na oleju po cebuli.
– ciasto :
jak na naleśniki, ale troszkę o gęstszej konsystencji i dodajemy do niego kawałki (usmażonego) mięsa czy kiełbasy. Smażymy na złoto placki jak na naleśniki, ale grubsze, (też nie za grube aby ciasto w środku nie było surowe), przewracamy na drugą stronę także ją obsmażamy i na uprzednio usmażoną stronę wylewamy wcześniej przygotowany sos pomidorowy i układamy kolejno : ser, cebulę, pieczarki, szpinak, paprykę i kawałki mięsa. Podgrzewamy wszystko na wolnym ogniu pod przykryciem przez 5-10min i podawać. 🙂
Składniki można spokojnie podmienić, ale należy pamiętać aby je wcześniej usmażyć lub podgotować.
Pozdrawiam serdecznie!
zapomniałam jeszcze o jajku w cieście do naleśników. :))
Aniu, jak miło mi, że znów mogłam do Ciebie zajrzeć. 🙂 O tych rogalach i chlebie napisałaś tak, że czytałam jakby to o mnie było… Poniekąd było. 🙂 Mam podobne wspomnienia.
Ps. Piękne zdjęcia. 🙂
NOtme, bardzo Ci dziękuję! Świetnie, że mam ten przepis, na pewno go przetestuję.
Hi hi, widzę, że marzenie o kruszonce było powszechne… Ja nadal o tym marzę, choć jestem świadoma faktu, ze im mniej kruszonki, tym cenniejsza i pyszniejsza.
Aha! Jeszcze o Ralphie: w „Ang. pacjencie” był rewelecyjny, jak wszędzie. Bo to „wodniste”, głębokie spojrzenie jest niezmiennie.
o tak kiedyś pieczywo zupełnie inaczej smakowało niż teraz, teraz nie warto kupować, bo nawet zapach jest mniej intensywny, oczywiście mówię o wielkich piekarniach, niektóre, te małe dalej dbają o klienta.
a bułeczki wyszły Ci przepiękne
a nie dałoby się tych bułek zrobić ze zwykłym mlekiem zamiast w proszku?
Nie próbowałam, nie wiem, jak wyjdą, ale zamiana wody na tłuste mleko + dosłodzenie całości powinno zastapić mleko w proszku.