Wiosenna wersja kobiecych magazynów jest bardzo przewidywalna: diety, środki antycellulitowe, sto sposobów na to, by wyglądać młodziej, tysiąc na to, by wyglądać szczuplej, peelingi, liftingi? Wszystko po to, by wcisnąć się w stringi 😉 By w okresie przedwakacyjnym doprowadzić swe blade ciała do stanu używalności, a na plaży zabłysnąć gładszą cerą i zgrabniejszym brzuchem.
Nie lubię tego szału. Nie lubię wiosennego szturmu na siłownię, potopu diet, zalewu kosmetyków, które mają dodać blasku ,odjąć lat ?
Owszem, nie lubię też pozimowego ciała, zmęczonego życiem w ukryciu, pod warstwą swetrów i wełnianych sukienek. Ale myślę, że najlepszym sprzymierzeńcem w wychodzeniu z zimowego letargu jest słońce. Z każdym dniem robi się coraz cieplej, w końcu zaczynam odsłaniać kolejne skrawki ciała, aż nagle – całkiem niepostrzeżenie, podczas kolejnej przejażdżki rowerowej – zdziwiona zauważam, że wiosna już w pełni, a moja skóra nie jest już tak blada.
I to świeże, rześkie powietrze? Długi spacer polami, z dala od brudnych ulic i podgniłych trawników, odmładza o wiele lepiej niż wszystkie kremy świata. Uzbraja w energię i sprawia, że serce się zieleni. Coraz lepiej mi we własnej skórze.
Ale na te chwile jeszcze trzeba poczekać? Marzec skąpi nam słońca – zmuszona jestem osłodzić sobie szare dni. Trochę na przekór magazynom, w których tej porze królują lekkie sałatki i warzywka na parze*, na moim stole ląduje ? bum! – bomba kaloryczna.
A wygląda tak niewinnie? Niewielka, cieniutka i pastelowa. Jednak nie dajcie się zwieść, pod warstwą półprzezroczystych plasterków cytryny, kryje się pyszna, słodka i strrrrrasznie kaloryczna masa, której głównym składnikiem jest, o zgrozo, mleko skondensowane.
I ten kontrast! Na moim języku tańczą dwa smaki: kwaśny i słodki. Plasterek cytryny na chwilę spycha na drugi plan słodkie nadzienie, ale w końcu słodycz wygrywa. Kawałek tarty wygląda niepozornie, ale ? jak Pavlova ? kryje w sobie wielkie pokłady słodkości.
Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko to, że już niebawem zaczynam jeździć na rowerze…
SŁONECZNA TARTA CYTRYNOWA
(z marcowego numeru Kuchni, z moimi modyfikacjami i szeregiem uwag)
Składniki:
11/4 szkl pokruszonych herbatników (oszczędzę Wam męczącego przesypywania okruszków do szklanki: do tego potrzeba ok. 3 paczek herbatników) 5 łyżek roztopionego masła 2 łyżki cukru (wg mnie zbędne) puszka słodzonego mleka skondensowanego 4 żółtka ? szkl soku z cytryny (w oryginale jest tu także sok z limonki, której nie miałam) cieniutkie plasterki z ? cytryny
Okruchy, masło i cukier dokładnie mieszam. Wylepiam nimi formę tarty. Uwaga nr 1: wg mnie to zdecydowanie zbyt mała ilość ciasta ? miałam problemy z załataniem dziur. Następnym razem podwoję ilość herbatników.
Podpiekam** ciasto w 175 st. C., przez 10 minut. Mieszam mleko z żółtkami. Uwaga nr 2: słodzone mleko skondensowane jest chyba jednak zbyt słodkie. Następnym razem kupię niesłodzone i sama ustalę pożądany poziom słodkości.
Wlewam sok cytrynowy, dokładnie mieszam. Wylewam na podpieczony spód. Piekę jeszcze 15 minut, studzę w lodówce do stężenia masy. Uwaga nr 3: w Kuchni pisali, że ten proces ma trwać 8h (!!!). Oczywiście ani przez chwilę nie zakładałam, że tyle wytrzymam tyle czasu. Po godzinie spędzonej w lodówce ciasto miało idealną konsystencję.
Zgodnie z oryginalnym przepisem, ciasto podaje się z bitą śmietaną. Ale to chyba wersja dla najmocniejszych zawodników ? ja nie wytrzymałabym takiej słodkości. Wolę zrównoważyć słodycz masy układając na wierzchu cieniutko pokrojone*** plasterki cytryny (obranej ze skórki).
I to właśnie one stanowią kropkę nad i, wisienkę na torcie, cytrynkę na tarcie! Smak idealny osiągnięty. Harmonia i przenikanie. Słodycz i kwasek.
* te też uwielbiam, a jakże! ** tak! to moja weekendowa przygoda z piekarnikiem *** kroiłam cytrynę nożem do serów, był idealny
wygląd idealny również osiągnięty:-)
te kolory, słoneczne
ta słodycz
jest pięknie
Aniu, cos pieknego! a te kolory, gdybym tylko pokonala bariere monitora, nie zostalby Ci juz ani jeden okruszek po tym ciesce:) pysznosci!
pozdrawiam
ciasto i zdjęcia piękne ,i ja też nie lubię tego parcia na diety ,siłownie….
Na pewno takie słoneczne ciasto lepsze
przeraża i kusi jednocześnie!
Ania, ale kolory! Kradnę ten przepis i tę energię i wiarę, że ta zima kiedyś musi minąć i zazieleni się;)
Aniu, nie lubię tych przewidywalnych pisemek, jak też siłowni, nie tylko w gazecie, ale na żywo też:) Za to lubie słodkości i taką tartę zjadłabym od razu!
A ja w tym roku niemal upajam się oglądaniem w gazetach i na wystawach wiosenno-letniej mody. Zachwycają mnie te wszystkie soczyste kolory, niosą jakąś radość i nadzieję, że wiosna i ciepło jest tuż tuż.
Letnie sałatki do mnie na razie nie docierają, bo jestem na etapie wyglądania przez okno i liczenia na to, że „dzisiaj jednak nie będzie śniegu” (zamiast „Słońce wyszło, zaraz będzie lato i pora na wskoczenie w bikini”).
A u Ciebie i tak jest ciepło. Zawsze:)
Piękne ciasto ! Uwielbiam cytrynowe wypieki, sliczne ciasto i pyszne !:)
Wygląda smacznie i do tego ten smakowy kontrast. 🙂
Pozdrawiam!
Aniu, jaka cudowna tarta, taka słoneczna … szałowo wręcz apetyczna 🙂 Zrobię na pewno, bo już niedługo sporo soku z cytryny będę miała 🙂
A jakie wymiary ma Twoja foremka do tarty?
Dziękuję za Wasze słowa, dziewczyny 🙂
Tili, foremka na tartę jest z IKEI, nie jestem pewna, jakie ma rozmiary, chyba 26 cm… Czy tak, czy siak, ciasta było na nią za mało, więc jeśli nie chcesz miec problemów, to zwiększ ilość herbatników 🙂
Piękne! Już od dłuższego czasu noszę się z myślą o zrobieniu cytrynowej tarty – Twoja wydaje się mało pracochłonna i rzeczywiście kusi połączeniem smaków. Trafia na listę „do zrobienia”
Dziękuję za ostatni wpis na moim blogu:)
a ja przeglądając „Kuchnię” nie zauważyłam tego przepisu 🙁 ale teraz to na pewno ją zrobię; jest taka słoneczna a ja już mam dość tej ciapy za oknem
i zgadzam się z Liską Aniu u Ciebie zawsze jest ciepło 🙂
pozdrawiam!
Cudowna cytrynowa tarta! Wygląda fantastycznie :)… A kalorii i tak nikt nigdy nie widział, więc przejmować się nimi co najmniej nie należy :). A na pewno nie, mając przed sobą taką tartę :).
No, to tarta właśnie stygnie :))) Ale konsumpcja pewnie będzie dopiero jutro 🙂 Już się nie mogę doczekać 🙂
A, no i zastosowałam Twoje uwagi – więcej herbatników, mleko niesłodzone i samodzielne dosłodzenie, tylko czas zastygania pewnie będzie dłuższy, bo już na noc nie wiem czy się odważę taką bombę kaloryczną wcinać ;ppp
Mich, nie ma za co 🙂
Teresko, dziękuję za te slowa 🙂
Olalala, własciwie ja nawet nie podlicząłam kaloryczności tejze tarty. Wystarczy swiadomosć, ze jest b. kaloryczna i że nie jest to powód, dla ktorego miałabym zrezygnowac ze zjedzenia kolejnego kawałka 😉
Tili, i jak, i jak??? 🙂
oj tam, pofolgować sobie można 🙂 przynajmniej ręce się urobiły i wyćwiczyły 🙂
Aniu, tarta była doskonała – piszę była bo zniknęła w ciągu jednego dnia :))) Wrażenia u mnie już są 🙂
Buźka Ci za taki smaczny pomysł 🙂
Wygląda bardzo orzeźwiająco 🙂 Może rzeczywiście trzeba się zabrać za takie słoneczne wypieki celem przywołania wiosny? 🙂
Jestem tak okropnie glodna (a przede mna jeszcze, o zgrozo, silownia:)), ze zjadlabym cala. Doslownie cala :))))
A ja bym chciała sukienkę w takie tarty 🙂
Ech, mnie też zgubi kiedyś słabość do słodyczy. No więc zamiast sobie odmawiać przyjemności oddam rower na przegląd i przez pola, przez lasy…
ja rzuciłam się w wir wiosennych porządków z ciałem, dla zdrówka, ot.
pozdrawiam 🙂
zrobiłam ją, w smaku przepyszna tylko nie wiem czemu mój spód wyszedł wilgotny.
jeśli dodam więcej ciastek to masła też więcej?
dziekuje za przepis, tarta byla urodzinowym ciastem dla mojego meza, ktory nie przepada za slodkosciami czekoladowymi i maslano-tortowymi.
korzystajac z Twojej sugestii uzylam mleka nieslodzonego, dodalam do masy cytrynowej circa about pol szkalnki cukru, a do spodu cukru nie dodawalam wcale, natomiast dodalam starta skorke cytrynowa, ktora uwielbiam.
wyszlo rewelacyjnie 🙂
pozdrawiam
Czapko, przepraszam, ale dopiero teraz zauwazylam Twe pytanie! Czy juz za późno…? Tak, ilośc masła też zwiększam, proporcjonalnie do ciastek. Inaczej ciasto będzie zbyt luźne.
Anonimowy, u mnie spód po bokach był chrupiacy, ale w środku jednak trochę wilgotny. NIe wiem, czy u Ciebie to dotyczy całosci ciasta, czy nie. Zawsze można troszkę dłuzej podpiekać, ja chyba to będę praktykować.
Leloop, baaaardzo się cieszę, że efekt Cię zadowolił 🙂 Zwłaszcza, ze zaufałaś mi i zastosowałaś się do niektórych wskazówek…:) JA spodu tez niebędę wiecej słodziła, to mija się z celem, bo ciastka już sa slodzone.
Pozdrawiam Was i przepraszam za zbyt opieszałą odpowiedź…