To był intensywny weekend.
W mojej głowie kłębią się dziesiątki scen, smaków i obrazów, które pragnę zachować w pamięci.
Poruszający film Zelenki ?Bracia Karamazow?.
Piękny i poetycki film D. Dorrie „Hanami – Kwiat wiśni?.
Lektura nowej książki w towarzystwie lekkiego jak puch sernika z malinami i delikatnej kawy latte w Czułym Barbarzyńcy.
Ciepły croissant w migdałowej skorupce, schrupany w ?paryskiej? kawiarence.
Kilka niewielkich miseczek z ciekawą zawartością (makaron sojowy z grzybami mun i seledynowymi plamkami dymki, chrupiąca kaczka i intrygujące, miękkie i klejące się do podniebienia słodkie kuleczki zhimaqiu) w restauracji Wook.
Niespieszne picie kawy w domu. Moje ulubione tosty z półpłynnym camembertem i gruszką curry na śniadanie. Nocne seanse muzyczne z YouTube.
Niebieski drink u koleżanki. Bicie śmietany na Pavlovą (to już moja trzecia!), wskutek którego mój czarny sweterek został upstrzony białymi plamkami.
I wreszcie lektura Activista.
A w magazynie jedna strona zapełniona moimi słowami. O mnie i o was, o świecie blogów kulinarnych :).
Aniu fantastycznie! Swietny tekst, super! Gratuluje serdecznie!!!
Cieszę się ,ze znam kogoś, kto pisze do czasopisma:)
Naprawdę świetnie napisałaś, w ogóle super temat, taki nasz przecież :)))
Pozdrówka 🙂
wow gratuluje! a gdzie można przeczytać cały tekst? jest dostępny gdzieś w internecie?
Gratuluje Aniu! 🙂
Hanami piękny i poetycki? hmm… jak dla mnie bez końca a raczej nie mogący się skończyć. Zmarnowana szansa na pokazanie głębi ludzkiego przywiązania i życia po stracie. Ciekawy za to jestem Braci Karamazow i oczywiście Aktivista…
a jak Dehnel?
na rynek w Smyrnie śmierć przychodzi czasem wykazując się genialną podzielnością uwagi
Gratuluję! Muszę zajść na kawę gdzieś, gdzie podają Activista ;o)
Dorwałam wersję elektroniczną… Zaczynam mieć wrażenie, że z blogiem, jak z Pawłową – cieszę się, że zdecydowałam się na ten krok, zanim mnie zaczęto ostrzegać przed zagrożeniami ;o)
Mmmm, powróciły wspomnienia 🙂 Czuły Barbarzyńca w przerwach między Rzymem z Księdzem a Historią Polski ze wspaniałym Zakrzewskim i pocieszając koleżankę że trafiła do Rzeźnika z Lipowej ;p Z aktivistem czytanym między kodeksem a dyrektywą 🙂 ehhh, kiedy to było 🙂
Majano, cieszę się, ze już widziałaś i ze Ci się spodobał 🙂
Ago-aa, cała gazeta, a wiec i ten tekst jest do ściągnięcia na stronie, którą podlinkowałam.
Beo, dziękuję 🙂
Mich, a może „H” Ci nie podszedł, bo to bardziej kobiecy obraz? Tzn. bardziej przemawiający do kobiet. Przez barwy, ujęcia, spokojny bieg akcji. Piekno „H” to dla mnie kadry, które wyglądały jak zdjecia robione polaroidem – chwilami trochę rozmazane, przedstawiające na pozór nieistotne scenki – np. kadr, w którym widac tylko wzburzoną wodę albo ludzi siedzących przy kawiarnianych stolikach. Poetyckie, bo pokazujące dosyć magiczną historię: o przeistoczeniu skostniałego emeryta we wrażliwą osobę, otwartą na sensualne (a więc- moim zdaniem- kobiece) odbieranie świata. I wreszcie poetyckie, bo pokazujące świat, ludzi, od innej strony – emerytkę, która marzy, by zostac tancerką butoh (ten plik zdjęć!!!)i jej męża, który wyrusza na wyprawe życia, która dla wielu z nas byłaby dużym wyzwaniem.
To tak w skrócie o moim odbiorze filmu 🙂
A „BK” są świetni!Fajne jest to, że Zelenka jest tu mało zelenkowy, że pokazano teatr w filmie (lubię ten motyw, jakoś bardziej do mnie dociera niż 'zywy’ teatr…). Długo mogłabym o tym opowiadać!
A „Rynek w Smyrnie” był najbardziej magiczny ze wszystkich ksiażek Dehnela, choć niekoniecznie najlepszy. Mam wrażenie, że powinnam to przeczytac jescze raz,. by zrozumieć wszystkie opowiadania. Są b. zróżnicowane, częśc jest dla mnie bardzo dehnelowska, tzn. powraca do przeszłosci i z dużym poczuciem humoru (ale zachowując piękny styl narracji) opowiada wycinek dziejów rodzinnych. Dobre!
Pinos, ladnie to ujęłaś :)))
Tili, czyżbyś nalezała do prawniczej braci? 😉
Zdarzyło się i prawo na UW studiować, choć jak na razie przerwane wszystko zostało, bo od czterech lat walczyłam ze skutkami operacji 🙁 Ale w końcu pewnie i do tego wrócę 🙂 Tylko muszę uaktualnić swoje notatki, to i pewnie stronę Eleni wznowię i w ogóle muszę się zmobilizować, ale to dopiero od października, a na razie rehabilitacja i pieczenie chlebów :)))
Aniu, przy takiej aktywności kolejna Pavlova jest rozgrzeszona. ;-))
Nie sądzę, że H mi się nie podobał z powodu kobiecej perspektywy. Uwielbiam sączące się obrazy, skupianie się na szczególe, wolne życie (czy jedzenie) udokumentowane na kliszy albo stronach książki, to nie w tym rzecz. Dla mnie Dorrie przesadziła z ilością sytuacji, które chciała zmieścić w czasie filmu. Mam wrażenie, że skończyła ten film na 8 różnych sposobów – mogła skupić się na jednym. Dehnel czy Woolf potrafią w jednej powieści zmieścić historię całego rodu precyzyjnie wskazując najważniejsze cechy każdego bohatera. Przegadania mimo to nie ma. Takie moje trzy grosze…
artykulu gratuluje, zwiezla analiza kuchennych blogow w przyjemnej formie! podobalo mi sie:)
Muszę przeczytać ten artykuł! A weekend musiał być naprawdę miły. Pavlowa, croissant, sernik, kawa, makaron sojowy z grzybami, znów kawa :)…
Pozdrówka 😉
No to miałaś naprawdę pracowity weekend! Artykuł bardzo ciekawy. Trafne przykłady blogów, które podałaś. Są przeze mnie czytane z uwielbieniem:)
Aniu gratulacje! I dziekuje za przypomnienie Activista, ktorego kiedys podczytywalam na nudnych wykladach;)
Bardzo mi milo, ze o mnie wspomnialas:) chociaz jestem pewna, ze na to nie zasluguje, bo niestety z braku czasu nie biore udzialu w wielu akcjach kulinarnych. mam nadzieje, ze kiedys sie to zmieni 🙂
Tili, mam nadzieję, że wszystko Ci się uda zrealizować! Na razie skup się na najwazniejszym… I bynajmniej nie myślę tu o pieczeniu chleba :)))
Małgosiu, na szczęście zjadłam 'tylko’ 2 kawałki, bo było sporo osób do podziału…
Mich, za miłe słowa dziekuję 🙂 a co do filmu, to wiadomo- 'de gustibus…’
Olalala, znajdziesz go w internecie 🙂
Kasiac, b. sie cieszę, że przypadł Ci do gustu!
Elu, nie przesadzaj ze skromnoscia 🙂 pisałam to niedługo po czasie, kiedy byłas b. zaangazowana w Orzechowy Tydzień i myślę, ze nic a nic nie przesadziłam.
🙂
Aniu zrobiłam serduszka maślane wg Twojego przepisu na „Slodką lekkość bytu” :)))
Ach, jaki piękny, sensualny wpis 🙂 Szalenie spodobały mi się opisy jedzeniowe: najpierw sernik z malinami (mniam 🙂 ja zrobiłam dziś babkę drożdżową z wiśniami, ale nie wyszła 🙁 drożdże były jakieś trefne, wcale nie rosły 🙁 trudno…zakalec był całkiem smaczny ;P) …co sernik to sernik jednak… Ale już ciepłym croissantem w migdałowej skorupce rozłożyłaś mnie na łopatki…dalszą część ciekawych smaków, jak camembert, grzybki i kuleczki (których mimo szczerych chęci nie udało mi się zobaczyć 🙁 zdjęcia coś zjada)…:)
Fajnie się pochłania Twoją jedzeniową podróż, także tą w Activiście 🙂 Gratuluję artykułu, ciekawy, no i gust mamy zbieżny, sama zaglądam na te strony 🙂
Porcelanko, Twoje komentarze mnie wręcz onieśmielają…:)Ale strasznie cieszy mnie fakt, że odbierasz to,co piszę właśnie w ten sam sposób, co ja.
A czemu, moja droga, nie pochwalisz się „rybolem”? 😉
E.
Bo rybol to mój sekret! 🙂
O, to Twój tekst był..;)!
trzeba sprawdzic:)