Czerwiec zaczynam od wpisu z cyklu „Lubię…”, zestawu moich polecajek. Inne wpisy tego typu znajdziecie pod tym tagiem – klik. A więc w czerwcu lubię…
1. Zastanawiałam się, czy w ogóle jest sens pisać o rzeczach nieulotnych, ale w sumie dlaczego nie?
Najbardziej lubię te nieulotności, nie konkrety. W czerwcu moje ulubione nieulotności to pisk jaskółek w ciepły poranek. Porusza mnie to ogromnie i uruchamia we mnie jakieś głębokie, słodko-gorzkie wspomnienia i boleśnie przypomina nieugiętość czasu – coś było i już nie jest i nigdy nie będzie.
2. W czerwcu lubię kompot z rabarbaru. Jego cudownie różowy kolor (nie obierajcie skórki, a barwa się utrzyma) i esencjonalną konsystencję. Dosładzam go miodem, podaję z kostkami lodu i jest to najpyszniejszy napój na ciepłe dni.
3. W czerwcu lubię różę pięciolistną, moje pierwsze „szabrownicze” odkrycie w Trójmieście (na Mazowszu z nią słabo). Jej krzaki pełne intensywnie różowych kwiatów rosną nawet na naszym placu zabaw! Robię z niej konfiturę, klik – przepis. A tu – klik – inne przepisy na jej wykorzystanie. Warto ukręcić sobie aromatyczny słoiczek.
4. Jeśli jesteśmy już przy jedzeniu, to w czerwcu jestem za-ko-cha-na w TEJ pani (Sophia Roe). Kupuję wszystko, jej czar, styl, lekkość, przepisy i wspaniałe rolki. Uprzedzam, że oglądając te cudne filmiki możesz poczuć się jak polski kartofel.
5. Czytam sobie z kolei „Kuchnię towarzyską i uczuciową” Andy Rottenberg (wydawnictwo a5) i jest to pyszna pozycja. Lubię gawędy artystów (i nie tylko) dokoła jedzenia, podsłuchiwanie rozmów kuchennych.
6. Ja z kolei chciałam się pochwalić moim udziałem w fajnym projekcie – gdańskim spacerem, który stworzyłam do aplikacji GuideU – klik. To aplikacja dla amatorów samodzielnego zwiedzania, w ramach której możecie wykupić różne tematyczne wycieczki. Ale co jest w tym najfajniejszego, sami możecie zostać przewodnikami i tworzyć swoje trasy. Ja zapraszam Was na mój ulubiony trójmiejski spacer, jaki pokazuję wszystkim przyjezdnym przyjaciołom, po Dolnym Wrzeszczu. Trzeba się tylko przełamać i nagrać swoją trasę na plik audio i zrobić trochę fajnych zdjęć. No i oczywiście mieć pomysł na spacer!
W moim spacerku jest duuuużo jedzenia i ładnych architektonicznych drobiazgów. Znajdziecie go pod tytułem „Gdański Plac Zbawiciela, czyli rondo na Wajdeloty (Dolny Wrzeszcz)” – tu: klik – jest link do spaceru, ale otwiera się tylko przez telefon (z komputerem ciężko spacerować ;). Znajdziecie tu dużo wegańskich smakołyków, tradycyjną cukiernię, lody na żetony, gdańską Wenecję i inne pyszne ciekawostki. W aplikacji jeden spacer jest do przetestowania za darmo, możecie sprawdzić, jak mi wyszło (i ocenić:). Jeśli zrobicie ten spacer, koniecznie dajcie mi znać, jak wrażenia.
7. Pozostając w temacie Gdańska, zobaczcie, jakie piękne kubki dostałam od lokalnej, gdańskiej Fundacji Palma! To teraz mój kawowy kubek nr 1 🙂 Do kupienia tutaj – klik. Fundacja robi dużo ciekawych rzeczy, w tym tematyczne spacery po moich ukochanych okolicach Gdańska.
8. Jako że mój cykl „Lubię…” to worek, do którego wrzucam naprawdę różne tematy, na koniec polecę Wam jeszcze moje odkrycie kosmetyczne – ten – klik – leciutki krem aloesowy Holika Holika z filtrem 0. To pierwszy znany mi krem z tak wysokim filtrem, który fajnie się wchłania i nie jest tłusty.
Uwagi: Kubki otrzymałam w prezencie od Fundacji Palma. Moja współpraca z GuideU odbywa się na Instagramie, tutaj tylko chwalę się tym projektem i szczerze polecam Wam tę aplikację, bo to wartościowy projekt.
Dzięki za smaczne polecanki. A propos punktów 4 i 5, znasz Laurie Colwin? Warto, zwłaszcza jej Home Cooking. Szkoda, że nikt nie chce tego wydać po polsku…
Nie znam! Zaraz sobie wygogluję 🙂
Bardzo lubię ten cykl i cieszę się, ze znów na blogu pojawiają sie wpisy.
Ale mi miło czytać takie słowa – dziękuję! Chce się pisać 🙂