Szarpane boczniaki

Zaczęło się od rozczarowania, jakie dopadło mnie po spróbowaniu pozycji, która w menu restauracji brzmiała „szarpane boczniaki”. Te grzyby były w zasadzie tylko poszarpane i na tym się skończyło, kucharz nie był nazbyt szczodry i potraktował je tylko odrobiną soli. Ale za to otworzył mi w głowie szufladkę – czemu na to sama nie wpadłam? Szarpane boczniaki! Doprawione tak, jak pulled pork, z czosnkiem, wędzoną papryką i oliwą! Przecież to musi być pyszne.

Dzień później szarpałam swe boczniaki i efekt był dokładnie taki, jaki sobie wyobraziłam – coś pysznego. Na kanapce z sosem Marie Rose (oto, jak ładnie można nazwać keczup wymieszany z majonezem – w tym miejscu pozdrawiam team Winiary, team Kielecki i inne odłamy wojny majonezowej na Instagramie), plastrem pomidora, z odrobiną świeżej kolendry (bo lubię, ale nie zmuszam)… To mój przepis na dzisiaj. Idealnie wpisuje się w ideę Roślinnych Poniedziałków, akcji prowadzonej przez Roślinnie Jemy (klik), zachęcającej do podjęcia wyzwania niejedzenia mięsa i produktów zwierzęcych choćby przez jeden dzień. Polecam śledzić tę akcję, inspiruje i pomaga w roślinnych początkach.

Wróćmy do szarpanych boczniaków – podałam je na razowcu, bo takowy miałam, ale wyobrażam je sobie w miękkiej, maślanej bułce z sosem Marie Rose i ogórkiem kiszonym. Jest to niezwykle prosty przepis, składa się zaledwie z kilku składników.

SZARPANE BOCZNIAKI

czyli wegański pulled pork

• 0,5 kg boczniaków
• 2-3 łyżeczki wędzonej papryki
• sól
• 4 łyżeczki oliwy
• 2 ząbki czosnku

Boczniaki szarpię wzdłuż na wąskie paski. Mieszam z resztą składników (solę do smaku – lepiej mniej, później można dosolić), odstawiam do przegryzienia na 15-30 minut. Smażę, mieszając co jakiś czas. Gdy grzyby zmniejszą objętość i gdzieniegdzie się zezłocą, kończę. Podaję na kanapce albo jako część obiadu, obok puree ziemniaczanego, z kaszą, itp. Aha, im cieniej porwiecie grzyby, tym większy efekt a’la pulled pork. Mi wystarczyło cierpliwości na takie rwanie.