To był ciężki listopad. Kilkadziesiąt dni bez słońca, za to z wilgocią wdzierającą się w każdy kąt. I z zimną, lepką szarością, która wysysa z człowieka resztki energii (o dobrym nastroju nie wspominając). Z problemami, które w takiej aurze pęcznieją i czernieją, swędzą, uwierają.
I można ratować się czekoladą, można spijać kieliszki wina, słuchać optymistycznych piosenek czy chodzić na solarium, ale ten moment poprawy nastroju trwa zaledwie chwilę. Jak drgnienie kącika ust zdradzające chęć uśmiechu. Albo mrugnięcie powiekąAle można też przenieść się z miejskiej szarości do tej wiejskiej. Ta na wsi smakuje jakoś inaczej. Nie przytłacza, a oczyszcza.
Zatem końcówkę listopada osłodziłam sobie porcją Kaszub.Tym razem nie był to
domek z zielonymi okiennicami. Nie było
zupy dyniowej i Leśnego Jeziora, była za to urokliwa
Kaliszówka i pofalowane okolice Dziemian,
najpyszniejsza, kwaskowato-cynamonowa, chrupiąca i delikatna zarazem szarlotka upieczona przez mamcię, puzzle i ogień trzaskający w kaflowym kominku. Wiem, jestem monotematyczna – znów Kaszuby, jeziora, kawa w dłoniach, spacer po lesie… Ale ja tak lubię.
Z Kaszub wróciłam nieco bardziej wygładzona. Z rumieńcem na twarzy, porcją ostatnich jesiennych zdjęć i trzydziestką na karku.
***
Zupa, którą chcę Wam dziś pokazać, nie pojawiła się w naszym listopadowym kaszubskim menu. Pojawia się za to często w moim domu, gotuję ją, gdy mam mało czasu albo pustkę w głowie i nie wiem, co zrobić na obiad.
I kiedy w samym środku ciemności chcę sobie przypomnieć smak lata.„POMIDORÓWKA” Z OLIWKAMI, KAPARAMI I BAZYLIĄ
800 g pomidorów (ze słoika, puszki lub świeżych)
1 mała papryczka chilli, posiekanej
1 czerwona cebula, posiekana drobno
1 l warzywnego bulionu
100 g spaghetti
garść oliwek
2 łyżki kaparów
garść świeżej bazylii lub łyżka pesto genovese
oliwa do skropienia zupy
W dużym garnku o grubym dnie rozgrzewam oliwę i podsmażam na niej cebulę i chilli. Dodaję pomidory, zalewam bulionem i zagotowuję. Zmniejszam gaz i gotuję jeszcze 5 minut, po czym miksuję całość na gładką masę, a następnie dodaję połamany makaron (do zupy) i gotuję na małym ogniu, aż spaghetti zmięknie (tj. 8-10 minut).
Zupę z makaronem przelewam na talerze, wsypuję do każdego oliwki, kapary i listki bazylii, podaję natychmiast. Zupa powinna być zjedzona od razu, inaczej makaron wessie płyn i powstaną miękkie pomidorowe kluski.
Uwagi:
1. Zupę poznałam dzięki Karolinie, autorce
Zmysłów w kuchni, z tym że jeszcze na forum
Galeria Potraw.
2. Najbardziej lubię ją z czarnymi, lekko pomarszczonymi oliwkami, ale z zielonymi też jest dobra.
3. Latem przygotowuję ją na malinowych pomidorach, zimą na maminych wekach pomidorowych – ich smak i zapach jest bardzo zbliżony do świeżych, co pozwala mi przemycić szczyptę słońca w takie dni jak ten. A jeśli nie robię tej zupy, to wykorzystuję słoiki na rozgrzewającą zupę na bazie soczewicy –
fakes lub naszego rodzinnego klasyka:
Rodową Czosnkową.
Niesamowity urok ma to miejsce. Doceniam uroki wsi od kiedy zamieszkalam w mieście. Las po jedej stronie, las po drugiej, rosa, teraz wszechobecne mgły, liście we wszystkich kolorach, powietrze świeże uderzające w płuca. Czasem nawet podejrzy sarna nieśmiało…
Pisz więcej o Kaszubach, ten klimat do mnie przemawia. 🙂 Kasia.
Wiedzialam, za skads znam te zupe:-) Tez ja swego czasu pare razy robilam a pozniej wlecialo mi z glowy. Teraz to juz na pewno zrobie ja znowu.
:)))
bardzo ładne zdjęcia niby jesienne, a jest w nich tyle ciepła…
W cale nie jesteś monotematyczna, a nawet jeśli jesteś, to…. mi też pasuje ten klimat (:. Zawsze wydawało mi się, że ten listopad u Was, nad morzem jest lepszy, łatwiejszy do zniesienia, bo więcej przestrzeni i ten uspokajający szum fal… Ale to pewnie myślenie w stylu "zawsze dobrze tam, gdzie nas nie ma" :). Jednak w ten weekend odwiedziłam Bałtyk, pierwszy raz jesienią i jestem zachwycona, urzeczona i tak mi szkoda, że jeszcze pół roku studiów trzyma mnie w Warszawie. Mogłabym zamieszkać tam i każdego dnia łazić i pić kubki gorącej herbaty…
Rozmarzyłam się :).
Pięknie Twoje zdjęcia jak zawsze i … mam nadzieję, że grudzień przyniesie i mi i Tobie więcej słońca :).
Dziękuję bardzo 🙂 I czekam na słońce z życzeń…
Pisz o Kaszubach jak najczęściej! Ja z powodu odległości jeżdżę na Kaszuby w wakacje, na dłużej a teraz … tesknię! Tak mi miło ogladać Twoje zdjęcia i zastanawiać sie jak wygląda teraz moje kaszubskie miejsce 🙂
Małgosia M-B