Jeszcze kilka dni temu, gdy slonce cudnie prażylo, wyciągalam leżak i- popijając wodę z cytryną- nadrabialam zaleglości ksiązkowe ( “Lala” J. Dehnela, “Los utracony” I. Kertesza, opowiadania J. Iwaszkiewicza). A gdy poczulam glód, jadlam owoce- brzoskwinie, arbuzy, maliny prosto z krzaczka, jagody, slowem wszystko, co soczyste i orzeźwiające.

Dziś siedzę w moim zielonym pokoju w rodzinnym domu, przy kawie beżowej, w towarzystwie ksiązek i jedyne, co mogę zrobić, to powspominać to idealne polączenie, jakim jest slonce i kęs arbuza z odrobiną miętowego cukru.

Mój pierwszy post dotyczyl ananasa w cukrze miętowym, w przepisie nie zmienilo się nic prócz owocu :

Arbuz w miętowym cukrze

Arbuz na raz…

Arbuz na dwa.

Przepis jak w kwietniu- zamieniamy ananasa na arbuza.

2 komentarze

Zostaw komentarz