Kuchenne rewolucje z Britą (wpis zamawiany)

Po prawej stronie – góra: test wody; dół – bateria BRITA, lewe pokrętło na filtrowaną wodę;
Jakieś pół miesiąca temu w mojej kuchni doszło do małej rewolucji. Pożegnałam się ze starą baterią kuchenną, bo jej miejsce zajęła bateria Brita (o, TA).

Wszystko zaczęło się od przeprowadzenia testu wody za pomocą papierka lakmusowego (fajna zabawa, polecam wykonać go samodzielnie :). Potem, po demontażu starej baterii, ekipa z Brity zainstalowała kran “trójrożny”, różniący się od standardowego “dwurożnego” dodatkowym źródłem z wodą filtrowaną (ta ostatnia płynie po uruchomieniu lewego uchwytu – prawy jest do zwykłej, ciepłej i zimnej wody; woda filtrowana jest tylko zimna;).

Montaż baterii; Po prawej: wymienny wkład w filtrze;

Podczas pierwszej instalacji przeszłam małą lekcję dot. wymiany wkładów i sposobu działania filtrów (montażysta odpowie na wszelkie pytania dot. filtrów). Rzecz jest b. prosta w eksploatacji i tak naprawdę największym wysiłkiem jest tu kupno kolejnego wkładu do filtra (o konieczności zmiany informuje nas pikanie nadajnika, zwykle następuje to po 4-6 miesiącach).

Jako że znane jest mi już działanie Brity, bo korzystałam z filtrów w czajniczkach, wiedziałam, jakich efektów mogę się spodziewać. Herbata zyskała piękną bursztynową barwę, zniknął osad z kubków i łyżeczek. Wydaje mi się też, że napoje na filtrowanej wodzie lepiej smakują, ale to może być siła autosugestii spowodowana ładnym wyglądem płynu – tak czy siak, herbatę bez osadu (i konieczności ciągłego zakrapiania cytryną) pije się niezwykle przyjemnie.

Wielkim plusem takiego filtru jest fakt, że jego użytkowanie – poza wymianą wsadu co kilka miesięcy – nie wymaga żadnego wysiłku, w odróżnieniu od tych dzbankowych, które trzeba napełniać wodą, by uzyskać przefiltrowany płyn. W przypadku baterii przekręcam kran i przefiltrowana woda płynie mi bezpośrednio do czajnika, co dla takich leni jak ja jest bardzo wygodny rozwiązaniem, bo zawsze zapominałam o napełnianiu dzbanka. I jeszcze jedno: bateria bardzo ładnie się prezentuje, a jako że zastępuje klasyczny kran, nie zabiera dodatkowego miejsca w kuchni.

Niebawem wybieram się na warsztaty kulinarne z BRITĄ w roli głównej, więc na blogu pojawi się relacja z tego wydarzenia, a oprócz tego możecie spodziewać się konkursu.

Bateria BRITA w pełnej krasie;

/wz – wpis zamawiany/

5 komentarzy

  • No no fajne cacko, my mamy Brite w zwyklym wydaniu 🙂 Ale to fakt zero osadow na kubkach, na zimnej herbacie nie wyraca sie kozuszek, jednak smak filtrowanej wody nie przypadl mojej drugiej polowie, stwierdzil ze jest slodkawa i woli bez filtracji … Ach….

  • 10 lat temu

    Super sprawa 🙂

  • 10 lat temu

    Do zobaczenia na warsztatach! 😉

  • 10 lat temu

    Wygląda ciekawie, czeka mnie wymiana baterii, zatem może się skuszę:)

  • 10 lat temu

    Ładne kafelki 🙂

Zostaw komentarz