Warszawskie pstrykanie

Pewnego dnia mój stary wysłużony aparat fotograficzny powiedział “nie” i padł. Bardzo szybko okazało się, że czuję się bez niego jak bez ręki. Tej prawej. Chodzę więc po ulicach z protezą w postaci aparatu w telefonie komórkowym zamiast ręki i udaję, że wszystko w porządku. 
Niestety, nie jest w porządku, wiele razy czuję żal z powodu kadru, który mi uciekł, sceny, jaką mogłam uwiecznić, wnętrza, które aż prosiło się o zdjęcie.
Odwiedziłam niedawno Warszawę. 
Byłam na kawie i kanapkach w  Cafe Melon, gdzie przeczesałam stoisko Books for Cooks (wróciłam z pięknym tomiszczem Nigela Slatera, “Tender II”, o którym wspomnę niebawem) i dwiema praskimi pocztówkami. 
W okolicy stare szyldy, mury, wszystkie krzyczały: “zrób mi zdjęcie!”. Stanęłam przed witryną szewca i świadoma żałosności gestu, wyciągnęłam komórkę i pstryknęłam fotkę. 
Zauważył to praski młodzieniec bez zęba na przedzie i zaprosił mnie do środka, bo tam ciekawiej i można zrobić więcej zdjęć. 
Weszłam, porozmawiałam z szewcem i jego kolegą o animozjach między Lechią a Legią, a moje rozgorączkowane oczy ślizgały się po ścianach, starych meblach, butach, klejach, szalikach Lechii i spracowanych rękach rzemieślnika. Właśnie uciekł mi piękny materiał fotograficzny.
Robię komórką jedno zdjęcie, na pamiątkę.
A potem, kiedy wieczorem szłyśmy z przyjaciółką przez miasto, naszym oczom ukazała się ogromna trupia czaszka “utkana” z kombinacji zapalonych i zgaszonych świateł. Dacie wiarę?

Telefon poszedł w ruch, kolejny pstryk ku pamięci.

Następnego dnia tonę pośród książek w pokoju Ewy. Z kąta spogląda na mnie biała dama z papieru, rzeźba, którą mogłabym pięknie sportretować, gdybym tylko… 
Pstryk. 
Zdjęciem z komórki musi zadowolić się czarnooka Baśka z Grabiny, pyszny łosoś z fasolką serwowany przez Karolę na obiad i góra naleśników z syropem klonowym, które w sobotni poranek smaży (specjalnie dla mnie!) Mistrz Pankejków. 

 

Telefon pstryka fotki, a aparat robi zdjęcia. Niecierpliwie wyczekuję momentu, kiedy znów będę mogła zrobić zdjęcie. Mam dosyć fotek!

Pozostaje mi wierzyć, że prawa ręka szybko odrośnie. 

 
W przeciwnym wypadku… 
praca Jadwigi Sawickiej z wystawy “Splendor tkaniny” w Zachęcie;

38 komentarzy

  • 11 lat temu

    mi marzy się stary,tradycyjny aparat i ciemnia do samodzielnego wywoływania zdjęć.

    Ale jak na razie cierpliwie chłonę wiedzę na temat obsługi cyfrówek i szykuję się do zakupu.
    a ciemnia, może kiedyś 🙂

    • 11 lat temu

      Mi się marzy odnalezienie zagubionego analoga, którym robiła zdjęcia moja mamcia…

  • 11 lat temu

    Piękna wycieczka, a Warszawa okazała się łaskawa:)

  • 11 lat temu

    A ja się cieszę z tego wpisu jak dziecko, bo w piątek sama wybieram się do Warszawy i mam kilka darmowych wskazówek. Dziękuję!

    • 11 lat temu

      To jeszcze śniadanko na Chłodnej w weekend polecam – full wypas szwedzki stół, mnóstwo pysznych rzeczy serwują za jedyne 20 zł 🙂

      I Solec – pycha jedzenie.

      🙂

  • 11 lat temu

    Myślę, że Nikon (po takiej dawce pochwał z Twojej strony) powinien odnaleźć się w tej sytuacji i podarować Ci nowy aparat. 😉 A ta sterta książek – zazdrość!

  • 11 lat temu

    Kocham pokój Ewy 🙂

  • 11 lat temu

    Aniu gdybyś nie napisała, że to komórkowce to bym wcale nie wiedziała wiesz?
    Niech prawa ręka rośnie szybko i treściwie 😉

    • 11 lat temu

      Pola, zastanawiam się, czy to jest komplement ;))) Bo te zdjęcia to no cóż takie se 😉

  • 11 lat temu

    Też mam zepsuty aparat, ale resztkami sił daje radę i posłusznie robi zdjęcia. O ile te "ustawiane" mu wychodzą, to już to co lubię najbardziej- zdjęcia przechodniów kompletnie mu nie wychodzą;(

  • 11 lat temu

    Aniu, przecież to nie czacha, tylko SÓWKA!!!

    • 11 lat temu

      Ja też widzę sówkę 🙂

    • 11 lat temu

      Macie rację, dziewczyny 🙂 Tzn. było tak: najpierw zobaczyłam na wieżowcu czachę, zrobiłam w/w zdjęcie, a potem dopiero uświadomiłam sobie, że to chyba raczej sowa. Ale wersja z trupią czachą dała mi wiele radości i była tą pierwszą, więc przy tej pozostałam 🙂

  • 11 lat temu

    Współczuję! Wiem jak to jest. Nawet "niewiemile" megapixeli nie zastąpi aparatu…

  • 11 lat temu

    Fajne fotki komórkowe:-) Oby jednak ta prawa ręka szybko odrosła:-) a Tender cudna jest. Pozdrawiam ciepło.

  • Anonimowy
    11 lat temu

    Praga jest świetna zawsze – nic nie traci nawet na zdjęciach z telefonu 😉 A ta kapliczka to skąd?

    pozdrawiam

    Frey

    • 11 lat temu

      Kapliczka zapewne praska, bo pocztówka, która ją uwidoczniła, była sprzedawana jako 'pocztówka praska' 🙂

    • Anonimowy
      11 lat temu

      jasne 🙂 wpadnę zatem do Melona.

      miłego dnia.

  • 11 lat temu

    😉 jak nie odrośnie, zawsze można poprosić o lepszą protezę albo jakiś prototyp (to okazja, żeby odnowić znajomość ze starym analogiem 😉

  • 11 lat temu

    Aniu mam nadzieję, że już niedługo z ręką, tzn z aparatem będzie dobrze 😉 Moim zdaniem to bez różnicy czym je robisz, wszystkie są piękne, bo mają Twoją duszę 😉 Ściskam! Agnieszka

  • 11 lat temu

    Znam ten ból. Bez aparatu też czuję się jak bez ręki…

  • 11 lat temu

    życzę, aby odrosła 😉

  • 11 lat temu

    Zwykła-niezwykła wycieczka. Jak zwykle potrafisz oddać atmosferę, nawet bez profesjonalnego sprzętu pod ręką. Liczy się "to coś" co niewątpliwie znajduje się gdzieś tam między słowami Twoich wpisów. Lubię bardzo 🙂 A Warszawa potrafi być magiczna.

  • 11 lat temu

    Znam ten ból, mnie również to niestety spotkało ostatnio…Oby ręka szybko odrosła! Pozdrawiam

  • 11 lat temu

    🙂 pięknie pokazałaś moją Warszawę 🙂 a bez aparatu i ja się nie ruszam choć tego w telefonie akurat nie lubię 🙂 pozdrawiam cieplutko.

  • 11 lat temu

    I like the way you write 🙂

  • Aniu, śmiem stwierdzić, że pstrykasz lepsze fotki telefonem, niż inni robią zdjęcia aparatem. Wiem, że to żadne pocieszenie, ale sama też czasem czuję się niezręznie (sic!), kiedy mam tylko pod ręką aparat w telefonie.

    Ale obrazy Warszawy mimo wszystko ładne pokazujesz. Przypomniałam sobie właśnie Twoje opowieści o czaszce i kibicach L. i L. i… całą masę innych truskawkowych opowieści 🙂 Bardzo się cieszę, że udało nam się spotkać.

    ściskam

    ps. przekaż Ewie, że ma śliczne stosy książek 😉

    • 11 lat temu

      Oczkowa, dziękuję bardzo 🙂

      Po tym wszystkim zastanawiałam się, czy nie rpzesadziłam. Tzn. wiem, że przesadziłam – z gadaniem. Ale mnie podjudzałyście!

      Ewie przekażę 🙂

    • My podjudzałyśmy?! Ależ skąd…. 😉 Ale chętnie jeszcze posłuchamy opowieści różnej treści ;D

    • 11 lat temu

      że niby my? że niby podjudzałyśmy? że niby… no ręce opadają!
      :))))
      cegła wymiata! :))))

    • 11 lat temu

      Albo miałam w kawie tabletkę prawdy czy jak to się nazywa. Taką, po której się gada dużo i tylko prawdę 🙂

    • 11 lat temu

      kawę robił Kris:P Oczkownica i ja nie wiemy o co chodzi 🙂 to nie my!

  • 11 lat temu

    stos książek- piękny i tęczowy!
    szkoda, że nie uwieczniłaś dzieła mego małżonka, zapewne by się lepiej prezentowało niż łosoś 🙂
    ciągle myślę o cegle, rowerze i seksownej, siatkowej koszulce! opowieści – genialne! 🙂

    • 11 lat temu

      Też tego żałowałam… Ale jakoś za późno sobie o tym aparacie w komórce przypomnialam. Ale mamy przynajmniej pretekst do powtórki :)I może jakies opowieści się znajdą… 😉

      Życz Małżonkowi zdrówka, Karol.

    • 11 lat temu

      to kiedy przyjeżdżasz? hmm… przyjeżdżacie! 🙂 obecność Tomka – konieczna!!!! 🙂

    • 11 lat temu

      Me stanowisko w sprawie przyjazdu znasz.
      🙂

Zostaw komentarz